wtorek, 21 października 2014

Creme brulee



W prezencie urodzinowym od moich cudownych koleżanek, czyli drugiej części Pychy i kilku naszych  wiernych degustatorek, dostałam zestaw do creme brulee. Oczywistym było, że zaraz pierwszego weekendu takowy deser zagości w mojej kuchni.
Pyszny, a do tego bardzo prosty w przygotowaniu, deser jajeczno-waniliowo-śmietankowy. Creme brulee to znany i uwielbiany na całym świecie deser, aksamitnie kremowy, pokryty cienką, słodką warstwą karmelizowanego cukru.  Zapach, jaki powstaje podczas karmelizowania cukru, zwabił do kuchni dzieciaki z okrzykiem „ o wata cukrowa!!! ” Jeżeli ktoś jeszcze nie próbował, obowiązkowo musi to nadrobić.


 Składniki: na ok. 5-6 porcji

600 ml śmietany kremówki 36%
1 laska wanilii
8 żółtek
6 łyżek  cukru
6 łyżek brązowego cukru do karmelizowania 

W rondelku zagotować śmietankę z białym cukrem i wyłuskanymi ziarenkami z przeciętej wzdłuż laski wanilii. Gdy zacznie się gotować, zdejmuję z ognia i  odstawiam do przestudzenia.
W misce drewnianą łyżką utrzeć żółtka z cukrem ( ma powstać kogel –mogel, ale nie może  być bardzo napuszony, dlatego najlepiej zrobić to ręcznie)
Mieszając, powoli, dolewać porcjami  przestudzoną śmietankę.  Powinna wyjść nam gładka aksamitna masa, jeśli powstaną jakiekolwiek grudki należy masę przecedzić przez sitko, aby się ich pozbyć. Wypełnić żaroodporne foremki.
Piekarnik rozgrzać do 100ºC. Wstawić foremki z masą i zapiekać około 50 minut (do godziny). Ostudzić do temperatury pokojowej. Wstawić do lodówki na co najmniej 5-6 godzin, a najlepiej  zrobić wieczorem i schładzać przez  całą noc.
Przed podaniem powierzchnię kremu posypać brązowym cukrem  (lub ew. białym) ok. 1 łyżki na foremkę, nie za grubo, bo warstwa karmelu będzie zbyt twarda i mało krucha). Cukier karmelizować przy pomocy palnika, jeśli nie mamy takowego urządzenia, można  skorzystać z funkcji grilla w piekarniku (krótko, kilkanaście sekund, uważając by nie spalić- bo karmel zrobi się gorzki). Foremki z kremem można ustawić w żaroodpornym naczyniu, obłożyć kostkami lodu i wtedy zapiekać. Crème brûlée  najlepiej smakuje, gdy jest bardzo zimny, a karmelizowany cukier ciepły.
Podawać natychmiast po skarmelizowaniu się cukru.
Smacznego.


niedziela, 19 października 2014

Gruszkowa babka z płatkami owsianymi i czekoladą

Co roku od ładnych paru lat piekę tę babkę. Właściwie jest to pierwsza babka w mojej cukierniczej karierze. Pochodzi z ulubionej, mocno eksploatowanej broszurki "Ciasta z owocami", która już ledwo trzyma się kupy- wytłuszczona, z latającymi kartkami...
Ciasto jest wilgotne dzięki gruszkom, pachnące korzennie, z kawałkami gorzkiej czekolady. Znika szybko, naprawdę szybko- ledwo udało mi się zrobić zdjęcia. Spróbujcie koniecznie!



Składniki:
150 g masła
3/4 szklanki cukru
3 jajka
300 g mąki pszennej
1/2 szklanki mleka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
szczypta gałki muszkatołowej
100 g gorzkiej czekolady
4 łyżki płatków owsianych

4 duże gruszki
3 łyżki soku z cytryny


Gruszki obrać, pokroić na ćwiartki, zalać sokiem z cytryny.

Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę. Dodawać po jednym jajku, ciągle ucierając. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Dodawać po trochę do masy na zmianę z mlekiem, ucierając cały czas.

Czekoladę posiekać na kawałki, wsypać do masy razem z płatkami owsianymi, wymieszać łyżką.

Piekarnik nagrzać do 200°C. Formę do babki lub tortownicę o średnicy 24 cm nasmarować tłuszczem i wysypać mąką. Włożyć do środka 2/3 ciasta, ułożyć na nim gruszki, lekko je wciskając. Na wierzch wyłożyć resztę ciasta.

Piec około godziny.Przed krojeniem porządnie wystudzić. Można posypać cukrem pudrem. Smacznego!




Wariacje z gruszką  Smaczna Jesień

piątek, 17 października 2014

Maślana chałka drożdżowa

Chałka kojarzy mi się z moim dziadkiem. Mam w pamięci taki obraz: dziadek Stanisław siedzi przy stole w kuchni w starym powojennym domu jednorodzinnym, pije herbatę z "garnuszka", czyli kubka (zawsze z łyżeczką w środku), kroi chałkę na grube pajdy, smaruje masłem i powidłami. Potem cieniuteńkim od wielokrotnego ostrzenia nożem odkrawa kawałeczki i zjada.
Bardzo kochałam mojego dziadka, byliśmy szczególnie związani, bo to on opiekował się mną przez pierwsze miesiące życia, kiedy rodzice pracowali, żeby "zasłużyć" na mieszkanie patronackie. Mój synek nosi imię właśnie po nim...

Wiadomo, że chałki z piekarni 30 lat temu smakowały niezwykle- taki towar luksusowy. Chciałam sprawdzić, czy uda mi się samodzielnie zapleść to drożdżowe cudo. O ile przepis na ciasto pochodzi z bloga Liski, to instrukcję zaplatania znalazłam tu, bo zależało mi na chałce z 5 części, a nie na warkoczu. Wyszły dwie ogromne, pachnące, puszyste, fantastycznie delikatne chałki, którymi zajadamy się wszyscy. Nie są wyraźnie słodkie, więc możecie zwiększyć ilość cukru, jeśli tak wolicie. Polecam na jesienne wieczory :)



Składniki na 2 sztuki:

30 g drożdży
400 ml ciepłej wody
90 g cukru
1 łyżka soli
850 g + 150 g mąki pszennej (dałam 300 g chlebowej)
3 jajka, lekko roztrzepane
100 g masła, roztopionego i ostudzonego

Do posmarowania:1 jajko+ 1 łyżka wody

Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie, następnie dodać 850 g mąki, cukier i sól. Wyrabiać mikserem, dodać jajka i masło. Wyrabiać jeszcze około 5 minut, aż ciasto będzie gładkie i będzie odstawać od ścianek miski. Dodać powoli pozostałą mąkę, kontrolując konsystencję- czasem trzeba dać mniej, czasem więcej- ciasto ma być elastyczne i miękkie, ale nie kleić się do ręki.
Ciasto wyłożyć na stolnicę i wyrabiać ręcznie jeszcze 5 minut, ewentualnie delikatnie podsypując mąką. Umieścić w misce, spryskać olejem. Zostawić do wyrastania na 2 godziny, w tym czasie dwukrotnie odgazować tzn. wbić pięść w ciasto, aby zmniejszyć jego objętość.

Następnie podzielić ciasto na dwie części i każdą z nich na kolejne 5 części, uformować wałeczki- zaplatać zgodnie z instrukcją. Położyć na dużej blasze piekarnikowej i zostawić do wyrastania na kolejne 30-40 minut. Po tym czasie posmarować jajkiem z wodą, można posypać makiem, sezamem lub zrobić kruszonkę.

Piekarnik rozgrzać do temperatury 180°C i piec chałki 30-40 minut. Jeśli zbyt szybko się rumienią, nakryć folią aluminiową. Smacznego!


czwartek, 16 października 2014

Chleb orkiszowy na miodzie

Jakiś czas temu odgrażałam się, że wkrótce pokażę kilka chlebów. Faza piekarnicza trwa i przyszedł czas na chleb orkiszowy z niezawodnej Pracowni Wypieków. Jest to najlżejszy z moich dotychczasowych wypieków na zakwasie, bo użyłam do niego jasnej mąki orkiszowej typ 700. Podobno orkisz jest najzdrowszy z wszystkich zbóż, bo najmniej człowiek namieszał przy nim genetycznie- nie jest to dla mnie bez znaczenia, choć świrem dietetycznym zdecydowanie nie jestem. Wiem jedno, chleb jest pyszny i na pewno warto go upiec. Zaczyn może stać nawet 24 godziny, a sam chleb rośnie już potem dosyć szybko- spokojnie do ogarnięcia w popołudnie.



Zaczyn (najlepiej dzień przed pieczeniem):

50 g zaczynu żytniego
75 g mąki orkiszowej
100 ml wody

Składniki wymieszać i odstawić na 12-24 h.

Ciasto właściwe:

275 g wody
30 g miodu
500 g mąki orkiszowej
1 łyżeczka drożdży instant
1,5 łyżeczki soli morskiej
cały zaczyn

Wszystkie składniki umieszczamy w misce i mieszamy, najlepiej mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego, 6-7 minut (ręcznie 10-12 minut), aż ciasto będzie gładkie.

Odstawiamy pod przykryciem do podwojenia objętości na około 2 godziny (w zależności od temperatury fermentacja może trwać dłużej lub krócej).

Keksówkę o długości 25 cm smarujemy oliwą i wysypujemy otrębami. Przekładamy ciasto do formy i zostawiamy do wyrośnięcia- powinno wypełnić całą keksówkę- na 1-1,5 godziny.
(Można też uformować bochenek i zostawić ciasto w koszyku do wyrastania chleba).

Piekarnik nagrzać do 230°C, wstawić chleb na 10 minut. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 200°C i piec kolejne 30 minut.

Przed pokrojeniem wystudzić :)



środa, 15 października 2014

Maślane różyczki

U mnie jak zwykle królują ciastka. Szykując ten wpis pomyślałam właśnie, że przepis na te ciastka to mój pierwszy kontakt ze blogiem Doroty. Zachwyciły mnie swoim wyglądem, smakiem, a że miałam akurat olejek różany, również zapachem. Można wprawdzie użyć różnych aromatów, kto jaki lubi lub w chwili obecnej posiada – włącznie z cynamonem, ale według mnie musicie choć raz  spróbować z olejkiem ( lub cukrem) różanym.

Zdjęcia tym razem autorstwa naszej genialnej Ani z Sensual Studio, którą udało nam się wywieźć do Wolimierza  na babski weekend. Fotki zrobione praktycznie "na walizkach", a jakie cudne :)




Składniki na ok. 20 sztuk:

180 g masła, zimnego
150 g cukru pudru
350 g mąki pszennej
1 duże jajko
1 żółtko
2 łyżeczki wody różanej (może być ekstraktu z wanilii lub inny dowolny aromat)
szczypta soli

Wykonanie: 

Wszystkie składniki umieścić w misie lub na stolnicy, posiekać nożem, krótko wyrobić do połączenia, aż ciasto będzie tworzyło gładką kulę. Ciasto owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez 30-60 minut.

Po tym czasie ciasto wyjąć z lodówki, rozwałkować na grubość 1,5-2 mm. Wykrawać z ciasta kółka o średnicy 7-8 cm (nie większe). Układać je po 4 (kładziemy pierwszy, na nim w połowie kładziemy drugi i tak samo dwa następne). Zwinąć w rulonik, następnie przekroić na pół. Powstaną 2 różyczki. Rozchylić płatki różyczek. Ułożyć je na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem do pieczenia w odległości ok. 3-4 cm od siebie (jeśli blaszka nie mieści się w lodówce, można ułożyć je na desce lub tacy, a dopiero przed pieczeniem powykładać na blaszkę).
Umieścić w lodówce na ok. 2 godziny.

Po tym czasie piec w temperaturze 200°C przez około 15 minut (pierwsze 5 minut warto zapiec w odrobinę wyższej temperaturze np. 220°C, by róże nie rozpłynęły się na blaszce). Ważne!!! aby piekarnik był już całkowicie nagrzany przed włożeniem ciastek!!! Pieczenie można wydłużyć, przykrywając róże folia aluminiową, by się z wierzchu nie spaliły- róże są dość grube i ciasto może potrzebować więcej czasu, by dobrze wypiec się w środku ( w zależności oczywiście od tego, na jąką grubość rozwałkowaliśmy ciasto i od "możliwości naszego piekarnika). Wystudzić i smacznego!!!



czwartek, 9 października 2014

Pszenny chleb z oliwkami

Czasem ma człowiek ochotę na coś innego: czekoladę zamiast śledzia, kawę zamiast herbaty, szynkę zamiast serka, piwo zamiast wina :D Tym razem ochota przeniosła się na inne pieczywo. Od kiedy syn Stanisław zasmakował w chlebie na dwóch łyżkach zakwasu, nie piekę bułek i w naszym domu królują dosyć ciężkie chleby żytnie i razowe. Zachciało mi się jednak lżejszego chleba, czegoś innego właśnie. Po inspirację ruszyłam jak zwykle do Pracowni Wypieków i znalazłam tam bardzo ciekawy chleb pszenny z oliwkami. Jest na drożdżach, ale przefermentowanych- zaczyn czeka kilkanaście godzin. Najlepiej nastawić go późnym wieczorem i po powrocie z pracy spokojnie można wyczarować interesujący chlebek. Zachowuje on świeżość dłużej niż zwyczajne chleby na drożdżach, ale jako grzanki, skropiony oliwą, też jest rewelacyjny.
Przy okazji znalazłam inne interesujące przepisy, więc szykujcie się dużą aktywność domowej piekarni :)



Składniki na zaczyn:

150 g mąki pszennej
130 g wody
5 g świeżych drożdży lub 1/2 łyżeczki drożdży suszonych instant

Podane składniki wymieszać w misce, przykryć folią i zostawić na 12-18 godzin. W tym czasie zaczyn urośnie, a później opadnie. Następnie połączyć go z:

350 g mąki pszennej (użyłam chlebowej)
150 g maki pszennej pełnoziarnistej (użyłam graham)
10 g świeżyć drożdży (lub łyżeczka suszonych)
1,5 łyżeczki soli
2 łyżki oliwy z oliwek
350 g wody

150 g oliwek bez pestek, pokrojonych na paseczki lub ćwiartki

Wszystkie składniki umieścić w misce i wyrabiać najlepiej mikserem z końcówką- hakiem ok. 10 minut. (Oliwki dodałam na samym końcu, bo zależało mi na widocznych kawałkach). Ciasto będzie się delikatnie kleiło do rąk i będzie dosyć luźne. Zostawić do wyrastania przykryte ściereczką na 1-1,5 godziny (moje było wyrośnięte już po 40 minutach).
Przełożyć do keksówki (25 x 12 cm) wysmarowanej uprzednio olejem roślinnym i wysypanej bułką tartą lub semoliną. Odstawić, aż ciasto wypełni formę (30-40 minut). 

Piekarnik nagrzać do temperatury 230°C. Ścianki spryskać wodą. Wstawić wyrośnięty chleb i po 10 minutach zmniejszyć temperaturę do 210°C. Dopiekać kolejne 20-30 minut, aż skórka będzie zarumieniona. Chleb wyjąć z formy- uderzony od spodu powinien wydawać głuchy odgłos- wystudzić przed krojeniem.





środa, 8 października 2014

Tort a'la tiramisu

Urodziny, urodziny i po urodzinach. W zasadzie w pewnym wieku nie ma się już z czego cieszyć, metryka mówi jedno, ale umysł zupełnie coś innego :). Tak czy inaczej trzeba było jakoś godnie pożegnać ostatnią trójkę z przodu. Postanowiłam  zrobić tortową wersję przepysznego, włoskiego, mojego ulubionego deseru. Przepis znaleziony tu ( z małymi moimi modyfikacjami), leżał od jakiegoś czasu i czekał na swoją kolej. Teraz żałuję że czekałam tak długo. Smakiem i aromatem kawy i amaretto jak najbardziej przypomina oryginalny deser. Przy najbliższej okazji (zapewne na święta) zrobię go ponownie. Mniam – nie mogę się już doczekać



tortownica o średnicy 23 cm

Biszkopt:
6 jajek
175 g mąki
50 g maki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
150 g cukru
1 op. cukru waniliowego
szczypta soli

Migdały tiramisu:
2 łyżki kawy ziarnistej zmielonej na pył
1 łyżeczka ciemnego kakao
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/2 łyżeczki cynamonu
3/4 szkl. wrzącej wody

1/2 szkl. cukru
1/4 szkl. jasnego brązowego cukru
200 g migdałów w skórkach

Krem i przesączenie:
350 ml gorącej wody
12 g kawy instant
120 ml Soplicy –orzech laskowy
150 ml likieru amaretto

750 g serka mascarpone
400 ml kremówki 36 %
100 g cukru
1 op. cukru waniliowego

utarta czekolada do posypania wierzchu (można użyć również kawę rozpuszczalną)

Biszkopt:

Wykładamy spód tortownicy. Niczego nie natłuszczamy (no ewentualnie spód tortownicy, żeby przykleić do niego papier). Przesiewamy mąki z proszkiem do pieczenia. Jajka ubijamy z solą i cukrami na kremową puszystą masę (powinny aż potroić swoją objętość- zajmuje mi to ok. 5 min.). Mieszankę mąk przesiewamy na ubite jajka i bardzo delikatnie mieszamy szpatułką, tylko do połączenia składników. Pieczemy w 180ºC przez ok. 25 min. Studzimy na kratce. Po całkowitym przestudzeniu przekrawamy na 3-4 warstwy.

Migdały:

Przygotowujemy je z wyprzedzeniem, można nawet z dzień wcześniej-biszkopt zresztą także. Zalewamy wrzątkiem kawę, kakao i cynamon, dodajemy cukry i ekstrakt waniliowy, zagotowujemy aż cukier się rozpuści.  Dodajemy migdały i smażymy na dużym ogniu ciągle mieszając, aż cały płyn wyparuje, a cukier zacznie krystalizować na migdałach, przez ok. 8-12 min (to moment, gdy karmel przestaje być błyszczący, robi się matowy i cukier zaczyna ponownie krystalizować). Rozkładamy migdały na folii aluminiowej do wystudzenia.

Krem i nasączenie:
 
Kawę instant zalewamy gorącą, ale nie wrzącą, wodą. Zostawiamy do wystudzenia. Dolewamy alkohole. Odlewamy 1/2 szkl. tej mieszanki i dodajemy do serków mascarpone i miksujemy na gładką masę. Kremówkę ubijamy z cukrami na sztywno (jeśli zajdzie taka potrzeba można użyć śmietanfixa). Dodajemy do mascarpone i jeszcze krótko ubijamy, aż otrzymamy gładką masę.


Montaż:
 
Do nasączenia będziemy potrzebować po ok. 1/2 szkl. płynu na każdą z warstw tortu. Przesączamy 1 blat biszkoptu ok. 1/2 szkl. naszego kawowo-alkoholowego płynu. Rozsmarowujemy część kremu. Powtarzamy tę procedurę ze wszystkimi pozostałymi blatami. Wierzch i boki tortu smarujemy kremem. Boki tortu obklejamy posiekanymi w dość duże kawałki migdałami. Na wierzch tuż przed podaniem ścieramy czekoladę. Krem i przesączenie  są podane na tort z czterema blatami, więc jeśli przekroicie biszkopt na trzy, troszkę Wam zostanie. Ale gwarantuje, że się nie zmarnuje, mój krem wdmuchnęły dzieciaki, niemalże bijąc się o niego :)

poniedziałek, 6 października 2014

Pełnoziarnista szarlotka gruszkowa z bezą

Niedzielne popołudnie wymaga kawałka dobrego ciasta, prawda? Zwłaszcza jeśli na obiad przychodzi tatuś- szarlotkożerca :) Najpierw myślałam, że nie dam rady nic upiec, bo porwałam się na kaczkę z jabłkami i zajęłam tym samym piekarnik na dwie godziny. Ale przecież można szybko zamiąchać kruche ciasto i na dodatek pełnoziarniste :) Chwilę potem okazuje się, że mam tylko 2 jabłka... A od czego są gruszki? Połączenie ich okazało się strzałem w dziesiątkę. Do tego beza i mamy idealne proste ciacho na jesienne dni. Polecam :D



Składniki

200 g mąki pszennej
180 g mąki pszennej pełnoziarnistej
200 g zimnego masła
60 g cukru trzcinowego demenara
szczypta soli
2 łyżki wody

2 duże jabłka, najlepiej szara reneta lub antonówka
2-3 duże gruszki (700 g)
skórka otarta z połowy pomarańczy
3 łyżki soku z pomarańczy

4 białka
180 g cukru


Mąki przesiać na stolnicę, dodać cukier, sól, wymieszać. Dodać masło pokrojone w kosteczkę lub płatki i szybko rozcierać, aby powstały grudki. Dodać wodę i zagnieść ciasto. 
Blachę 33 x 24 cm (lub podobną) wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto rozwałkować i wylepić nim dno formy (jeśli się kruszy, przenieść całość i wylepić po kawałku). Włożyć do lodówki na 30 minut. 

Piekarnik nagrzać do temperatury 180°C. Podpiekać ciasto 20 minut. W tym czasie jabłka i gruszki obrać i pokroić na cieniutkie plasterki, umieścić w misce i zalać sokiem, wymieszać.

Białka ubić na sztywną pianę, dodać po łyżce cukier i ubijać, aż piana zrobi się gęsta i lśniąca.

Na podpieczonym spodzie rozłożyć owoce, a na nie rozprowadzić bezę. Piec kolejne 30-35 minut. Można jeść na ciepło lub poczekać, aż ostygnie. Pychaa!!!




Przepis bierze udział w akcji "Smaczna Jesień"- czy może być coś bardziej jesiennego od szarlotki? :)

Smaczna Jesień

sobota, 4 października 2014

Brownie z powidłami

Bardzo dawno nie było u nas na blogu czekolady... Ale sezon owocowy powoli mija i wypieki też się zmieniają. Bo czyż może być coś lepszego w wilgotny, pochmurny jesienny dzień od porządnej porcji pysznej czekolady? Na przykład pod postacią ukochanego przez moją córę brownie? Chyba nie... W ciepłe październikowe popołudnie też smakuje cudownie, tym bardziej że postanowiłam przełamać słodycz ciasta kwaskowatymi powidłami. Smażyłam je ze śliwek węgierek i teraz dumnie prezentują się w równych rządkach w kredensie. Ach... I jak tu dbać o linię?

Podstawowy przepis na brownie zaczerpnęłam z książki Liski "White Plate- Słodkie"- troszeczkę odsłodziłam, bo powidła naturalnie słodkie są :D




Składniki:
200 g gorzkiej czekolady
150 g masła
4 jaja
170 g cukru pudru
80 g mąki
1/2 łyżki proszku do pieczenia
1/2 słoiczka powideł śliwkowych, najlepiej węgierkowych

Czekoladę połamać, umieścić wraz z masłem w misce metalowej i rozpuścić w kąpieli wodnej. Lekko przestudzić.

Jajka ubić z cukrem, powoli dodawać rozpuszczoną czekoladę, wymieszać. Mąkę przesiać,  połączyć z proszkiem do pieczenia, dodać do masy i delikatnie wymieszać łyżką. Na koniec dodać 2 łyżki powideł, wymieszać.

Piekarnik rozgrzać do temperatury 180°C. Ciasto przełożyć do blaszki o wymiarach 20 x 20 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Na wierzch wykładać łyżeczką powidła i rozmieścić takie "kleksy" w niewielkich odległościach na całej powierzchni ciasta. Piec 20-25 minut, uważając, by nie przesuszyć brownie- powinno być mokre w środku (patyczek ma być oblepiony drobinami ciasta). Smacznego!




czwartek, 2 października 2014

Bułki hamburgerowe

Dzieci moje,  jak i również te „przysposobione”, które „czasem” wpadają na małe co nieco( i myślę, że nie tylko one), uwielbiają hamburgery. W wakacyjnym menu była to stała pozycja naszej kuchni. Ale zważywszy, iż nie znoszę tego gotowego, marketowego dziadostwa, musiałam znaleźć przepis idealny. Nie było to takie trudne. Na  stronie Liski znalazłam to, czego szukałam – idealne bułki hamburgerowe. Są mięciutkie, pulchne i maślane. Jak pisze Liska „są tak dobre, że z hamburgerem czy bez, zjadają się same” i to prawda. Oprócz kajzerek te bułki piekę najczęściej, gdyż smakują równie dobrze mięsem, jak i z dżemem. Piekąc je typowo z myślą o hamburgerach, robię je bardziej płaskie oraz obsypuję sezamem (którego tym razem najzwyczajniej  mi zabrakło). Świeże, własnoręcznie zrobione kotlety, duża porcja warzyw i gwarantuję, że zasmakują każdemu.  Najlepszą rekomendacją było stwierdzenie jednego z kolegów syna, że to najlepsze hamburgery jakie w życiu jadł – satysfakcja gwarantowana :)


Składniki na ok. 8 bułek

2,5 szklanki mąki
3/4 szkl cieplej wody
1/3 szkl mleka w proszku
2 łyżki masła, roztopionego i ostudzonego
1 łyżka cukru
3/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka drożdży instant
1 jajko

Do posmarowania bułek:
1 żółtko
1 łyżka mleka
sezam

Wodę, mleko, masło i cukier umieścić w misce i wymieszać. Dodać drożdże, zamieszać i odstawić na 10 minut.
Dodać jajko, połowę mąki i sól, zagnieść (można mikserem).
Powoli dodawać resztę mąki.
Zagnieść gładkie ciasto – powinno być elastyczne i się nie lepić, ale nie należy dodawać zbyt dużo dodatkowej mąki.
Ciasto przełożyć do miski, przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 45 minut.
Po tym czasie uformować 8 bułeczek, które należy po uformowaniu w kulkę, spłaszczyć dłonią.
Bułeczki ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia na  ok.45 minut (u nie czasami dłużej, nawet godzinę)
Piekarnik nagrzać do 200 st C.
Wyrośnięte bułeczki posmarować żółtkiem wymieszanym z mlekiem, posypać sezamem. wstawić do piekarnika i piec 13-15 minut.