Na Dzień Matki dostałam
matę do makaroników, odebrałam to jako sygnał od dzieci, że muszę je zrobić J Muszę
przyznać, że było to moje najtrudniejsze( do tej pory) wyzwanie. Po przepis sięgnęłam
do sprawdzonej strony Doroty, ale
niestety zrobienie ich nie było wcale sprawą łatwą. Podejść miałam już ze cztery,
zawsze wychodziło coś źle – a to ciasto wyszło za rzadkie i się rozlewało, a to
podczas pieczenia wszystkie popękały, a to, jak już zdawało mi się ze wyszły,
zepsułam krem, który całkowicie rozmiękczył makaroniki. Tym
razem wszystko poszło dobrze. Może nie są jeszcze jakieś spektakularne, ale
jestem tak dumna, że postanowiłam pochwalić się już takimi. Makaroniki są
przygotowane na bezie włoskiej. To przekładane ciasteczka bezowo - migdałowe z
chrupiącą cienką skórką i mięciutkim wnętrzem. Najlepsze są na kolejny dzień po przełożeniu. Uuuuuwielbiam.
Znikają w okamgnieniu.
Składniki na
około 30 ciastek
150 g
zmielonych migdałów
150 g cukru
pudru
120 g białek
(podzielone na 60 g + 60 g), w temperaturze pokojowej
185 g cukru
(podzielone na 150 g + 35 g)
50
ml wody
barwnik w
paście lub żelu
Migdały i cukier puder umieścić w malakserze.
Zmiksować do połączenia, przez około 2 minuty. Przesiać przez bardzo drobne
sitko do większego naczynia usuwając wszelkie większe kawałki migdałów (w to
miejsce dosypać nowych, drobniejszych, zazwyczaj jest to około 1 łyżeczki).
Dodać 60 g białek, dokładnie wymieszać. Dodać dowolną ilość barwnika, wymieszać
(uwaga: barwa powinna być intensywna, białka dodawane później rozrzedzą kolor).
W misie miksera umieścić dodatkowe 60 g białek (misa
powinna być sucha, bez śladów tłuszczu, białka idealnie oddzielone od żółtek).
Obok w małym kubeczku przygotować 35 g cukru.
W małym garnuszku umieścić 150 g cukru i 50 ml wody.
Wymieszać, zagotować. W garnuszku umieścić termometr cukierniczy i gotować na
średniej mocy palnika (ważne: nie mieszając ani razu!) do osiągnięcia na nim
temperatury 118ºC (245ºF). Niestety
stwierdzam, że bez termometru cukierniczego dla początkującego się nie obejdzie...
W międzyczasie, gdy syrop dochodzi do temperatury
100ºC (210ºF), zacząć ubijać białka. Białka ubijać jak na bezy - do sztywności,
pod koniec miksowania dosypując cukier, łyżeczka po łyżeczce, cały czas
miksując. Gdy syrop osiągnie wymaganą temperaturę, natychmiast ściągnąć go z
palnika i powoli, cienką strużką wlewać syrop cukrowy do ubijanych białek
(ubijamy na razie na małych obrotach - tylko podczas wlewania syropu cukrowego,
by nie znalazł się na ściankach misy, ale w samych białkach, następnie obroty
zwiększamy do maksymalnych), nie zaprzestając miksowania. Miksowanie
kontynuować przez 5 - 8 minut do wystudzenia bezy.
Gotową włoską bezę dodawać do przygotowanej masy
migdałowej, w trzech turach, dokładnie mieszając. Masa będzie robiła się
rzadsza z każdym zamieszaniem, a w rezultacie powinna swobodnie opadać ze
szpatułki w postaci gęstej, błyszczącej wstążki. Uwaga: zbyt długo mieszana
masa może spowodować rozlewanie się makaroników na macie; zbyt krótko - ciasto
będzie zbyt gęste. To jest najtrudniejszy etap w wykonaniu makaroników
na bezie włoskiej.
Blachę do ciasteczek wyłożyć matą teflonową lub
niewoskowanym papierem do pieczenia (będą potrzebne przynajmniej 3
blaszki). Gotowe ciasto makaronikowe przełożyć do rękawa cukierniczego z
okrągłą tylką. Trzymając tylkę prostopadle do blachy wyciskać na blachę
makaroniki o średnicy około 3 cm (mini - makaroniki około 2 cm), pozostawiając
pomiędzy nimi spore odstępy. Po wyciśnięciu, odstawić makaroniki do wysuszenia
- przy dotyku nie powinny się kleić, a na ich powierzchni powinna utworzyć się
cienka skorupka. Ten proces zależy od wilgotności powietrza i może trwać od 20
- 60 minut (u mnie 60 minut). Czasu suszenia nie należy wydłużać 'na wszelki
wypadek', ponieważ skorupka makaroników będzie zbyt gruba.
Piec w temperaturze 160ºC z termoobiegiem przez około
12 - 15 minut (mniejsze makaroniki pieczemy krócej, większe dłużej). Makaroniki
nie powinny się zarumienić. Jeśli tak się dzieje, temperaturę należy obniżyć i
wydłużyć czas pieczenia. Upieczone wyjąć z piekarnika, pozostawić na macie lub
papierze do pieczenia do całkowitego wystudzenia.
Krem z białej czekolady:
50 ml śmietany kremówki
35 g białej czekolady
Schłodzoną kremówkę ubić (ubijać do momentu, aż
trzepaczki miksera będą pozostawiały ślad). Czekoladę roztopić w kąpieli
wodnej, chwilę przestudzić. Czekoladę wlewać cienką strużką do śmietany, cały
czas miksując.
Powstałym kremem przełożyć bezy, schłodzić. Jeśli krem
będzie mocno płynny, włożyć na chwilę do lodówki, do stężenia (ja przekładałam
od razu).
Smacznego :)
wyszly cudownie, gratuluje :)
OdpowiedzUsuńJakie cudne! Kradnę kilka;)
OdpowiedzUsuń