Przetoczyła się przez naszą rodzinę jelitówka... Cztery dni wyjęte z życiorysu... Na szczęście obyło się bez wizyt u lekarza i w szpitalu, chociaż bałam się okrutnie, zwłaszcza o najmłodszego- syna Stanisława. Ryż na wodzie, sucharki i biszkopty, ewentualnie rosołek z grysikiem- menu idealne, prawda? Ale wraz z procesem zdrowienia i uspokojenia żołądków zaczęły się wycieczki do kuchni: "Mamo, a mogę już coś słodkiego?" No, przecież nie dam dzieciom sztuczności i kolorowej chemii!
Postanowiłam upiec coś lekkiego, bezpiecznego, bez czekolady, owoców, sera i mleka. Wyszła mi babka na oleju- delikatna, puszysta, a jednocześnie dosyć wilgotna. Ekspresowa w przygotowaniu. Pyszna, nie tylko na zmęczone brzuszki czy na święta :)
Składniki:
4 duże jajka
1 szklanka cukru
2 szklanki mąki pszennej
1 budyń waniliowy
1 łyżeczka pasty z wanilii
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 szklanka oleju
Piekarnik nagrzać do temperatury 160°C.
Jajka z cukrem umieścić w misie miksera i ubijać do uzyskania gęstej, białej piany przez 5-7 minut.
Mąkę wymieszać z budyniem, proszkiem do pieczenia i przesiać do masy jajecznej. Dodać wanilię. Zmiksować na najniższych obrotach. Wlać olej i zmiksować do uzyskania gładkiej masy.
Formę do babki wysmarować masłem i wysypać mąką. Ciasto wlać do formy i piec 50-60 minut do tzw. "suchego patyczka". Studzić w foremce przez 10 minut- następnie wyjąć i zostawić na kratce. Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem, polać lukrem lub polewą- jak lubicie najbardziej :D
poniedziałek, 27 października 2014
czwartek, 23 października 2014
Tarta gruszkowo- cytrynowa
Telewizji prawie nie oglądam, ale dużo czasu spędzam w internecie. Ten pożeracz czasu woła mnie zwłaszcza w pochmurne dni i wtedy pod kocykiem, z laptopem na kolanach mijają mi kolejne godziny. Teraz mogę sobie na to pozwolić, bo jestem unieruchomiona w domu- naderwałam staw skokowy i z nóżką w górze wyleguję się na kanapie. Czasem jednak pokuśtykam do kuchni i ugotuję obiad dla rodziny. A przy okazji coś upiekę :)
Przepis na tartę znalazłam już ponad miesiąc temu, przeglądając blogi kulinarne. Najpierw moją uwagę zwróciły zdjęcia i fajna nazwa bloga "A lemon tree cafe". Jako pierwsze wypróbowałam cytrusowe babeczki oliwne, które pojawiły się już na stronie Pychyy. Dziś przyszła pora na tartę i na pewno nie jest to ostatnie cudo, bo Lilka- autorka bloga- ma dużo bardzo ciekawych pomysłów.
Składniki (z moimi małymi zmianami):
kruche ciasto
250 g mąki pszennej
125 g masła lub dobrej margaryny
1 łyżeczka cukru pudru
2 żółtka
skórka otarta z połowy cytryny
4 gruszki
2 łyżki cukru
1 łyżeczka pasty z wanilii
sok i skórka otarta z 1 cytryny
krem
2 jajka
1/2 szklanki cukru
100 ml gęstej śmietany
1 łyżka mąki ziemniaczanej
sok z 1 cytryny
syrop z gotowania gruszek
skórka otarta z połowy cytryny
Mąkę przesiać na stolnicę, dodać cukier puder i zimny, pokrojony w kostkę tłuszcz. Posiekać nożem, dodać żółtka i szybko zagnieść ciasto. Foremkę na tartę o średnicy 23-24 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto rozwałkować i przenieść do formy, wyklejając brzegi. Schłodzić w lodówce przez 30 minut.
Piekarnik nagrzać do temperatury 180°C. Ciasto podpiec z obciążeniem 25 minut.
W tym czasie przygotować gruszki: obrać, przekroić na pół, wydrążyć gniazda nasienne. Przełożyć do dużego rondla (użyłam wysokiej patelni z pokrywką), dodać odrobinę wody, cukier, wanilię, sok i skórkę z cytryny. Dusić na małym ogniu, aż gruszki będą półtwarde. Owoce wyjąć, ostudzić i wypukłą stronę nakroić równomiernie, uważając, aby gruszki pozostały w połówkach. Syrop pozostały z duszenia owoców zredukować, jeśli jest go dużo.
Przygotować krem: zmiksować jajka z cukrem na puszysta pianę, dodać śmietanę, mąkę, zmiksować. Następnie dodać sok i skórkę z cytryny i syrop z gotowania gruszek, wymieszać.
Na podpieczonym kruchym cieście ułożyć gruszki i zalać je kremem (będzie bardzo rzadki, ale w piekarniku się zetnie). Piec dalsze 30-40 minut. Ostudzić przed krojeniem. Smacznego!!!
wtorek, 21 października 2014
Creme brulee
W prezencie urodzinowym od moich cudownych
koleżanek, czyli drugiej części Pychy i kilku naszych wiernych degustatorek, dostałam zestaw do creme brulee. Oczywistym było, że zaraz pierwszego weekendu takowy
deser zagości w mojej kuchni.
Pyszny, a do tego bardzo prosty w przygotowaniu,
deser jajeczno-waniliowo-śmietankowy. Creme brulee to znany i uwielbiany na
całym świecie deser, aksamitnie kremowy, pokryty cienką, słodką warstwą karmelizowanego
cukru. Zapach, jaki powstaje podczas
karmelizowania cukru, zwabił do kuchni dzieciaki z okrzykiem „ o wata
cukrowa!!! ” Jeżeli ktoś jeszcze nie próbował, obowiązkowo musi to nadrobić.
Składniki: na ok. 5-6 porcji
600 ml śmietany kremówki 36%
1 laska wanilii
8 żółtek
6 łyżek cukru
6 łyżek brązowego cukru do karmelizowania
W
rondelku zagotować śmietankę z białym cukrem i wyłuskanymi ziarenkami z
przeciętej wzdłuż laski wanilii. Gdy zacznie się gotować, zdejmuję z ognia i odstawiam do przestudzenia.
W misce
drewnianą łyżką utrzeć żółtka z cukrem ( ma powstać kogel –mogel, ale nie
może być bardzo napuszony, dlatego
najlepiej zrobić to ręcznie)
Mieszając,
powoli, dolewać porcjami przestudzoną
śmietankę. Powinna wyjść nam gładka
aksamitna masa, jeśli powstaną jakiekolwiek grudki należy masę przecedzić przez
sitko, aby się ich pozbyć. Wypełnić żaroodporne foremki.
Piekarnik
rozgrzać do 100ºC. Wstawić foremki z masą i zapiekać około 50 minut (do
godziny). Ostudzić do temperatury pokojowej. Wstawić do lodówki na co najmniej
5-6 godzin, a najlepiej zrobić wieczorem
i schładzać przez całą noc.
Przed
podaniem powierzchnię kremu posypać brązowym cukrem (lub ew. białym) ok. 1 łyżki na foremkę, nie
za grubo, bo warstwa karmelu będzie zbyt twarda i mało krucha). Cukier karmelizować
przy pomocy palnika, jeśli nie mamy takowego urządzenia, można skorzystać z funkcji grilla w piekarniku
(krótko, kilkanaście sekund, uważając by nie spalić- bo karmel zrobi się gorzki).
Foremki z kremem można ustawić w żaroodpornym naczyniu, obłożyć kostkami lodu i
wtedy zapiekać. Crème brûlée najlepiej smakuje,
gdy jest bardzo zimny, a karmelizowany cukier ciepły.
Podawać
natychmiast po skarmelizowaniu się cukru.
Smacznego.
niedziela, 19 października 2014
Gruszkowa babka z płatkami owsianymi i czekoladą
Co roku od ładnych paru lat piekę tę babkę. Właściwie jest to pierwsza babka w mojej cukierniczej karierze. Pochodzi z ulubionej, mocno eksploatowanej broszurki "Ciasta z owocami", która już ledwo trzyma się kupy- wytłuszczona, z latającymi kartkami...
Ciasto jest wilgotne dzięki gruszkom, pachnące korzennie, z kawałkami gorzkiej czekolady. Znika szybko, naprawdę szybko- ledwo udało mi się zrobić zdjęcia. Spróbujcie koniecznie!
Składniki:
150 g masła
3/4 szklanki cukru
3 jajka
300 g mąki pszennej
1/2 szklanki mleka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
szczypta gałki muszkatołowej
100 g gorzkiej czekolady
4 łyżki płatków owsianych
4 duże gruszki
3 łyżki soku z cytryny
Gruszki obrać, pokroić na ćwiartki, zalać sokiem z cytryny.
Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę. Dodawać po jednym jajku, ciągle ucierając. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Dodawać po trochę do masy na zmianę z mlekiem, ucierając cały czas.
Czekoladę posiekać na kawałki, wsypać do masy razem z płatkami owsianymi, wymieszać łyżką.
Piekarnik nagrzać do 200°C. Formę do babki lub tortownicę o średnicy 24 cm nasmarować tłuszczem i wysypać mąką. Włożyć do środka 2/3 ciasta, ułożyć na nim gruszki, lekko je wciskając. Na wierzch wyłożyć resztę ciasta.
Piec około godziny.Przed krojeniem porządnie wystudzić. Można posypać cukrem pudrem. Smacznego!
Ciasto jest wilgotne dzięki gruszkom, pachnące korzennie, z kawałkami gorzkiej czekolady. Znika szybko, naprawdę szybko- ledwo udało mi się zrobić zdjęcia. Spróbujcie koniecznie!
Składniki:
150 g masła
3/4 szklanki cukru
3 jajka
300 g mąki pszennej
1/2 szklanki mleka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
szczypta gałki muszkatołowej
100 g gorzkiej czekolady
4 łyżki płatków owsianych
4 duże gruszki
3 łyżki soku z cytryny
Gruszki obrać, pokroić na ćwiartki, zalać sokiem z cytryny.
Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę. Dodawać po jednym jajku, ciągle ucierając. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Dodawać po trochę do masy na zmianę z mlekiem, ucierając cały czas.
Czekoladę posiekać na kawałki, wsypać do masy razem z płatkami owsianymi, wymieszać łyżką.
Piekarnik nagrzać do 200°C. Formę do babki lub tortownicę o średnicy 24 cm nasmarować tłuszczem i wysypać mąką. Włożyć do środka 2/3 ciasta, ułożyć na nim gruszki, lekko je wciskając. Na wierzch wyłożyć resztę ciasta.
Piec około godziny.Przed krojeniem porządnie wystudzić. Można posypać cukrem pudrem. Smacznego!
piątek, 17 października 2014
Maślana chałka drożdżowa
Chałka kojarzy mi się z moim dziadkiem. Mam w pamięci taki obraz: dziadek Stanisław siedzi przy stole w kuchni w starym powojennym domu jednorodzinnym, pije herbatę z "garnuszka", czyli kubka (zawsze z łyżeczką w środku), kroi chałkę na grube pajdy, smaruje masłem i powidłami. Potem cieniuteńkim od wielokrotnego ostrzenia nożem odkrawa kawałeczki i zjada.
Bardzo kochałam mojego dziadka, byliśmy szczególnie związani, bo to on opiekował się mną przez pierwsze miesiące życia, kiedy rodzice pracowali, żeby "zasłużyć" na mieszkanie patronackie. Mój synek nosi imię właśnie po nim...
Wiadomo, że chałki z piekarni 30 lat temu smakowały niezwykle- taki towar luksusowy. Chciałam sprawdzić, czy uda mi się samodzielnie zapleść to drożdżowe cudo. O ile przepis na ciasto pochodzi z bloga Liski, to instrukcję zaplatania znalazłam tu, bo zależało mi na chałce z 5 części, a nie na warkoczu. Wyszły dwie ogromne, pachnące, puszyste, fantastycznie delikatne chałki, którymi zajadamy się wszyscy. Nie są wyraźnie słodkie, więc możecie zwiększyć ilość cukru, jeśli tak wolicie. Polecam na jesienne wieczory :)
Składniki na 2 sztuki:
30 g drożdży
400 ml ciepłej wody
90 g cukru
1 łyżka soli
850 g + 150 g mąki pszennej (dałam 300 g chlebowej)
3 jajka, lekko roztrzepane
100 g masła, roztopionego i ostudzonego
Do posmarowania:1 jajko+ 1 łyżka wody
Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie, następnie dodać 850 g mąki, cukier i sól. Wyrabiać mikserem, dodać jajka i masło. Wyrabiać jeszcze około 5 minut, aż ciasto będzie gładkie i będzie odstawać od ścianek miski. Dodać powoli pozostałą mąkę, kontrolując konsystencję- czasem trzeba dać mniej, czasem więcej- ciasto ma być elastyczne i miękkie, ale nie kleić się do ręki.
Ciasto wyłożyć na stolnicę i wyrabiać ręcznie jeszcze 5 minut, ewentualnie delikatnie podsypując mąką. Umieścić w misce, spryskać olejem. Zostawić do wyrastania na 2 godziny, w tym czasie dwukrotnie odgazować tzn. wbić pięść w ciasto, aby zmniejszyć jego objętość.
Następnie podzielić ciasto na dwie części i każdą z nich na kolejne 5 części, uformować wałeczki- zaplatać zgodnie z instrukcją. Położyć na dużej blasze piekarnikowej i zostawić do wyrastania na kolejne 30-40 minut. Po tym czasie posmarować jajkiem z wodą, można posypać makiem, sezamem lub zrobić kruszonkę.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 180°C i piec chałki 30-40 minut. Jeśli zbyt szybko się rumienią, nakryć folią aluminiową. Smacznego!
czwartek, 16 października 2014
Chleb orkiszowy na miodzie
Jakiś czas temu odgrażałam się, że wkrótce pokażę kilka chlebów. Faza piekarnicza trwa i przyszedł czas na chleb orkiszowy z niezawodnej Pracowni Wypieków. Jest to najlżejszy z moich dotychczasowych wypieków na zakwasie, bo użyłam do niego jasnej mąki orkiszowej typ 700. Podobno orkisz jest najzdrowszy z wszystkich zbóż, bo najmniej człowiek namieszał przy nim genetycznie- nie jest to dla mnie bez znaczenia, choć świrem dietetycznym zdecydowanie nie jestem. Wiem jedno, chleb jest pyszny i na pewno warto go upiec. Zaczyn może stać nawet 24 godziny, a sam chleb rośnie już potem dosyć szybko- spokojnie do ogarnięcia w popołudnie.
Zaczyn (najlepiej dzień przed pieczeniem):
50 g zaczynu żytniego
75 g mąki orkiszowej
100 ml wody
Składniki wymieszać i odstawić na 12-24 h.
Ciasto właściwe:
275 g wody
30 g miodu
500 g mąki orkiszowej
1 łyżeczka drożdży instant
1,5 łyżeczki soli morskiej
cały zaczyn
Wszystkie składniki umieszczamy w misce i mieszamy, najlepiej mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego, 6-7 minut (ręcznie 10-12 minut), aż ciasto będzie gładkie.
Odstawiamy pod przykryciem do podwojenia objętości na około 2 godziny (w zależności od temperatury fermentacja może trwać dłużej lub krócej).
Keksówkę o długości 25 cm smarujemy oliwą i wysypujemy otrębami. Przekładamy ciasto do formy i zostawiamy do wyrośnięcia- powinno wypełnić całą keksówkę- na 1-1,5 godziny.
(Można też uformować bochenek i zostawić ciasto w koszyku do wyrastania chleba).
Piekarnik nagrzać do 230°C, wstawić chleb na 10 minut. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 200°C i piec kolejne 30 minut.
Przed pokrojeniem wystudzić :)
Przed pokrojeniem wystudzić :)
środa, 15 października 2014
Maślane różyczki
U mnie jak zwykle królują ciastka. Szykując ten wpis pomyślałam
właśnie, że przepis na te ciastka to mój pierwszy kontakt ze blogiem Doroty.
Zachwyciły mnie swoim wyglądem, smakiem, a że miałam akurat olejek różany, również
zapachem. Można wprawdzie użyć różnych aromatów, kto jaki lubi lub w chwili obecnej
posiada – włącznie z cynamonem, ale według mnie musicie choć raz spróbować z olejkiem ( lub cukrem) różanym.
Zdjęcia tym razem autorstwa naszej genialnej Ani z Sensual Studio, którą udało nam się wywieźć do Wolimierza na babski weekend. Fotki zrobione praktycznie "na walizkach", a jakie cudne :)
Zdjęcia tym razem autorstwa naszej genialnej Ani z Sensual Studio, którą udało nam się wywieźć do Wolimierza na babski weekend. Fotki zrobione praktycznie "na walizkach", a jakie cudne :)
Składniki na ok. 20 sztuk:
180 g masła, zimnego
150 g cukru pudru
350 g mąki pszennej
1 duże jajko
1 żółtko
2 łyżeczki wody różanej (może być ekstraktu
z wanilii lub inny dowolny aromat)
szczypta soli
Wykonanie:
Wszystkie składniki umieścić w misie lub na stolnicy, posiekać nożem, krótko wyrobić do połączenia, aż ciasto będzie tworzyło gładką kulę. Ciasto owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez 30-60 minut.
Po tym czasie ciasto wyjąć z lodówki, rozwałkować na grubość 1,5-2 mm. Wykrawać z ciasta kółka o średnicy 7-8 cm (nie większe). Układać je po 4 (kładziemy pierwszy, na nim w połowie kładziemy drugi i tak samo dwa następne). Zwinąć w rulonik, następnie przekroić na pół. Powstaną 2 różyczki. Rozchylić płatki różyczek. Ułożyć je na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem do pieczenia w odległości ok. 3-4 cm od siebie (jeśli blaszka nie mieści się w lodówce, można ułożyć je na desce lub tacy, a dopiero przed pieczeniem powykładać na blaszkę).
Umieścić w lodówce na ok. 2 godziny.
Po tym czasie piec w temperaturze 200°C przez około 15 minut (pierwsze 5 minut warto zapiec w odrobinę wyższej temperaturze np. 220°C, by róże nie rozpłynęły się na blaszce). Ważne!!! aby piekarnik był już całkowicie nagrzany przed włożeniem ciastek!!! Pieczenie można wydłużyć, przykrywając róże folia aluminiową, by się z wierzchu nie spaliły- róże są dość grube i ciasto może potrzebować więcej czasu, by dobrze wypiec się w środku ( w zależności oczywiście od tego, na jąką grubość rozwałkowaliśmy ciasto i od "możliwości naszego piekarnika). Wystudzić i smacznego!!!
Wszystkie składniki umieścić w misie lub na stolnicy, posiekać nożem, krótko wyrobić do połączenia, aż ciasto będzie tworzyło gładką kulę. Ciasto owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez 30-60 minut.
Po tym czasie ciasto wyjąć z lodówki, rozwałkować na grubość 1,5-2 mm. Wykrawać z ciasta kółka o średnicy 7-8 cm (nie większe). Układać je po 4 (kładziemy pierwszy, na nim w połowie kładziemy drugi i tak samo dwa następne). Zwinąć w rulonik, następnie przekroić na pół. Powstaną 2 różyczki. Rozchylić płatki różyczek. Ułożyć je na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem do pieczenia w odległości ok. 3-4 cm od siebie (jeśli blaszka nie mieści się w lodówce, można ułożyć je na desce lub tacy, a dopiero przed pieczeniem powykładać na blaszkę).
Umieścić w lodówce na ok. 2 godziny.
Po tym czasie piec w temperaturze 200°C przez około 15 minut (pierwsze 5 minut warto zapiec w odrobinę wyższej temperaturze np. 220°C, by róże nie rozpłynęły się na blaszce). Ważne!!! aby piekarnik był już całkowicie nagrzany przed włożeniem ciastek!!! Pieczenie można wydłużyć, przykrywając róże folia aluminiową, by się z wierzchu nie spaliły- róże są dość grube i ciasto może potrzebować więcej czasu, by dobrze wypiec się w środku ( w zależności oczywiście od tego, na jąką grubość rozwałkowaliśmy ciasto i od "możliwości naszego piekarnika). Wystudzić i smacznego!!!
czwartek, 9 października 2014
Pszenny chleb z oliwkami
Czasem ma człowiek ochotę na coś innego: czekoladę zamiast śledzia, kawę zamiast herbaty, szynkę zamiast serka, piwo zamiast wina :D Tym razem ochota przeniosła się na inne pieczywo. Od kiedy syn Stanisław zasmakował w chlebie na dwóch łyżkach zakwasu, nie piekę bułek i w naszym domu królują dosyć ciężkie chleby żytnie i razowe. Zachciało mi się jednak lżejszego chleba, czegoś innego właśnie. Po inspirację ruszyłam jak zwykle do Pracowni Wypieków i znalazłam tam bardzo ciekawy chleb pszenny z oliwkami. Jest na drożdżach, ale przefermentowanych- zaczyn czeka kilkanaście godzin. Najlepiej nastawić go późnym wieczorem i po powrocie z pracy spokojnie można wyczarować interesujący chlebek. Zachowuje on świeżość dłużej niż zwyczajne chleby na drożdżach, ale jako grzanki, skropiony oliwą, też jest rewelacyjny.
Przy okazji znalazłam inne interesujące przepisy, więc szykujcie się dużą aktywność domowej piekarni :)
Składniki na zaczyn:
150 g mąki pszennej
130 g wody
5 g świeżych drożdży lub 1/2 łyżeczki drożdży suszonych instant
Podane składniki wymieszać w misce, przykryć folią i zostawić na 12-18 godzin. W tym czasie zaczyn urośnie, a później opadnie. Następnie połączyć go z:
350 g mąki pszennej (użyłam chlebowej)
150 g maki pszennej pełnoziarnistej (użyłam graham)
10 g świeżyć drożdży (lub łyżeczka suszonych)
1,5 łyżeczki soli
2 łyżki oliwy z oliwek
350 g wody
150 g oliwek bez pestek, pokrojonych na paseczki lub ćwiartki
Wszystkie składniki umieścić w misce i wyrabiać najlepiej mikserem z końcówką- hakiem ok. 10 minut. (Oliwki dodałam na samym końcu, bo zależało mi na widocznych kawałkach). Ciasto będzie się delikatnie kleiło do rąk i będzie dosyć luźne. Zostawić do wyrastania przykryte ściereczką na 1-1,5 godziny (moje było wyrośnięte już po 40 minutach).
Przełożyć do keksówki (25 x 12 cm) wysmarowanej uprzednio olejem roślinnym i wysypanej bułką tartą lub semoliną. Odstawić, aż ciasto wypełni formę (30-40 minut).
środa, 8 października 2014
Tort a'la tiramisu
Urodziny, urodziny i po
urodzinach. W zasadzie w pewnym wieku nie ma się już z czego cieszyć, metryka
mówi jedno, ale umysł zupełnie coś innego :). Tak czy inaczej trzeba było jakoś godnie
pożegnać ostatnią trójkę z przodu. Postanowiłam zrobić tortową wersję przepysznego, włoskiego,
mojego ulubionego deseru. Przepis znaleziony tu ( z małymi moimi modyfikacjami), leżał od jakiegoś czasu i
czekał na swoją kolej. Teraz żałuję że czekałam tak długo. Smakiem i aromatem kawy i amaretto jak najbardziej przypomina oryginalny
deser. Przy najbliższej okazji (zapewne na święta) zrobię go ponownie. Mniam – nie mogę się już
doczekać
tortownica o
średnicy 23 cm
Biszkopt:
Wykładamy spód tortownicy. Niczego nie natłuszczamy (no ewentualnie spód tortownicy, żeby przykleić do niego papier). Przesiewamy mąki z proszkiem do pieczenia. Jajka ubijamy z solą i cukrami na kremową puszystą masę (powinny aż potroić swoją objętość- zajmuje mi to ok. 5 min.). Mieszankę mąk przesiewamy na ubite jajka i bardzo delikatnie mieszamy szpatułką, tylko do połączenia składników. Pieczemy w 180ºC przez ok. 25 min. Studzimy na kratce. Po całkowitym przestudzeniu przekrawamy na 3-4 warstwy.
Migdały:
Przygotowujemy je z wyprzedzeniem, można nawet z dzień wcześniej-biszkopt zresztą także. Zalewamy wrzątkiem kawę, kakao i cynamon, dodajemy cukry i ekstrakt waniliowy, zagotowujemy aż cukier się rozpuści. Dodajemy migdały i smażymy na dużym ogniu ciągle mieszając, aż cały płyn wyparuje, a cukier zacznie krystalizować na migdałach, przez ok. 8-12 min (to moment, gdy karmel przestaje być błyszczący, robi się matowy i cukier zaczyna ponownie krystalizować). Rozkładamy migdały na folii aluminiowej do wystudzenia.
Krem i nasączenie:
Kawę instant zalewamy gorącą, ale nie wrzącą, wodą. Zostawiamy do wystudzenia. Dolewamy alkohole. Odlewamy 1/2 szkl. tej mieszanki i dodajemy do serków mascarpone i miksujemy na gładką masę. Kremówkę ubijamy z cukrami na sztywno (jeśli zajdzie taka potrzeba można użyć śmietanfixa). Dodajemy do mascarpone i jeszcze krótko ubijamy, aż otrzymamy gładką masę.
Montaż:
Biszkopt:
6 jajek
175 g mąki
50 g maki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
150 g cukru
1 op. cukru waniliowego
175 g mąki
50 g maki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
150 g cukru
1 op. cukru waniliowego
szczypta soli
Migdały tiramisu:
Migdały tiramisu:
2 łyżki kawy ziarnistej zmielonej na pył
1 łyżeczka ciemnego kakao
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/2 łyżeczki cynamonu
3/4 szkl. wrzącej wody
1/2 szkl. cukru
1/4 szkl. jasnego brązowego cukru
200 g migdałów w skórkach
Krem i przesączenie:
350 ml gorącej wody
12 g kawy instant
120 ml Soplicy –orzech laskowy
150 ml likieru amaretto
750 g serka mascarpone
400 ml kremówki 36 %
100 g cukru
1 op. cukru waniliowego
utarta czekolada do posypania wierzchu (można użyć również kawę rozpuszczalną)
Biszkopt:
1 łyżeczka ciemnego kakao
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/2 łyżeczki cynamonu
3/4 szkl. wrzącej wody
1/2 szkl. cukru
1/4 szkl. jasnego brązowego cukru
200 g migdałów w skórkach
Krem i przesączenie:
350 ml gorącej wody
12 g kawy instant
120 ml Soplicy –orzech laskowy
150 ml likieru amaretto
750 g serka mascarpone
400 ml kremówki 36 %
100 g cukru
1 op. cukru waniliowego
utarta czekolada do posypania wierzchu (można użyć również kawę rozpuszczalną)
Biszkopt:
Wykładamy spód tortownicy. Niczego nie natłuszczamy (no ewentualnie spód tortownicy, żeby przykleić do niego papier). Przesiewamy mąki z proszkiem do pieczenia. Jajka ubijamy z solą i cukrami na kremową puszystą masę (powinny aż potroić swoją objętość- zajmuje mi to ok. 5 min.). Mieszankę mąk przesiewamy na ubite jajka i bardzo delikatnie mieszamy szpatułką, tylko do połączenia składników. Pieczemy w 180ºC przez ok. 25 min. Studzimy na kratce. Po całkowitym przestudzeniu przekrawamy na 3-4 warstwy.
Migdały:
Przygotowujemy je z wyprzedzeniem, można nawet z dzień wcześniej-biszkopt zresztą także. Zalewamy wrzątkiem kawę, kakao i cynamon, dodajemy cukry i ekstrakt waniliowy, zagotowujemy aż cukier się rozpuści. Dodajemy migdały i smażymy na dużym ogniu ciągle mieszając, aż cały płyn wyparuje, a cukier zacznie krystalizować na migdałach, przez ok. 8-12 min (to moment, gdy karmel przestaje być błyszczący, robi się matowy i cukier zaczyna ponownie krystalizować). Rozkładamy migdały na folii aluminiowej do wystudzenia.
Krem i nasączenie:
Kawę instant zalewamy gorącą, ale nie wrzącą, wodą. Zostawiamy do wystudzenia. Dolewamy alkohole. Odlewamy 1/2 szkl. tej mieszanki i dodajemy do serków mascarpone i miksujemy na gładką masę. Kremówkę ubijamy z cukrami na sztywno (jeśli zajdzie taka potrzeba można użyć śmietanfixa). Dodajemy do mascarpone i jeszcze krótko ubijamy, aż otrzymamy gładką masę.
Montaż:
Do nasączenia będziemy potrzebować po ok. 1/2 szkl. płynu na każdą z warstw
tortu. Przesączamy 1 blat biszkoptu ok. 1/2 szkl. naszego kawowo-alkoholowego
płynu. Rozsmarowujemy część kremu. Powtarzamy tę procedurę ze wszystkimi
pozostałymi blatami. Wierzch i boki tortu smarujemy kremem. Boki tortu
obklejamy posiekanymi w dość duże kawałki migdałami. Na wierzch tuż przed
podaniem ścieramy czekoladę. Krem i przesączenie są podane na tort z czterema blatami, więc jeśli przekroicie biszkopt na trzy, troszkę Wam zostanie. Ale gwarantuje, że się nie zmarnuje, mój krem wdmuchnęły dzieciaki, niemalże bijąc się o niego :)
poniedziałek, 6 października 2014
Pełnoziarnista szarlotka gruszkowa z bezą
Niedzielne popołudnie wymaga kawałka dobrego ciasta, prawda? Zwłaszcza jeśli na obiad przychodzi tatuś- szarlotkożerca :) Najpierw myślałam, że nie dam rady nic upiec, bo porwałam się na kaczkę z jabłkami i zajęłam tym samym piekarnik na dwie godziny. Ale przecież można szybko zamiąchać kruche ciasto i na dodatek pełnoziarniste :) Chwilę potem okazuje się, że mam tylko 2 jabłka... A od czego są gruszki? Połączenie ich okazało się strzałem w dziesiątkę. Do tego beza i mamy idealne proste ciacho na jesienne dni. Polecam :D
200 g mąki pszennej
180 g mąki pszennej pełnoziarnistej
200 g zimnego masła
60 g cukru trzcinowego demenara
szczypta soli
2 łyżki wody
2 duże jabłka, najlepiej szara reneta lub antonówka
2-3 duże gruszki (700 g)
skórka otarta z połowy pomarańczy
3 łyżki soku z pomarańczy
4 białka
180 g cukru
Mąki przesiać na stolnicę, dodać cukier, sól, wymieszać. Dodać masło pokrojone w kosteczkę lub płatki i szybko rozcierać, aby powstały grudki. Dodać wodę i zagnieść ciasto.
Blachę 33 x 24 cm (lub podobną) wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto rozwałkować i wylepić nim dno formy (jeśli się kruszy, przenieść całość i wylepić po kawałku). Włożyć do lodówki na 30 minut.
Piekarnik nagrzać do temperatury 180°C. Podpiekać ciasto 20 minut. W tym czasie jabłka i gruszki obrać i pokroić na cieniutkie plasterki, umieścić w misce i zalać sokiem, wymieszać.
Białka ubić na sztywną pianę, dodać po łyżce cukier i ubijać, aż piana zrobi się gęsta i lśniąca.
Na podpieczonym spodzie rozłożyć owoce, a na nie rozprowadzić bezę. Piec kolejne 30-35 minut. Można jeść na ciepło lub poczekać, aż ostygnie. Pychaa!!!
Przepis bierze udział w akcji "Smaczna Jesień"- czy może być coś bardziej jesiennego od szarlotki? :)
Białka ubić na sztywną pianę, dodać po łyżce cukier i ubijać, aż piana zrobi się gęsta i lśniąca.
Na podpieczonym spodzie rozłożyć owoce, a na nie rozprowadzić bezę. Piec kolejne 30-35 minut. Można jeść na ciepło lub poczekać, aż ostygnie. Pychaa!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)