Narobiłam puree z dyni, więc musiałam je zagospodarować :) Blisko miesiąc temu przyciągnęły moją uwagę bułeczki "Moich Wypiekach" Doroty. Dodałam do ulubionych, żeby mi nie zginęły i wreszcie się za nie zabrałam. Cudnie pachnące, pomarańczowe dzięki dyni, pyszne... Nadziałam je domowym dżemem dyniowo- pomarańczowym, ale nie polukrowałam jak w oryginalnym przepisie, bo dzieci wolą bez :) Jak dla mnie bomba!
Składniki:
3 szklanki mąki chlebowej+ 3 łyżki do podsypywania
10 g drożdży suchych lub 20 g drożdży świeżych
3/4 szklanki mleka
1 szklanka puree z dyni (im mniej w nim wody, tym lepiej)
1 duże jajko
30 g masła, roztopionego i przestudzonego
65 g drobnego cukru do wypieków
pół łyżeczki soli
pół łyżeczki cynamonu
skórka otarta z pomarańczy
do nadziania: konfitura z pomarańczy, powidła lub gęsty dżem
Mąkę wymieszać z drożdżami (ze świeżymi zrobić najpierw zaczyn), dodać resztę składników i wyrobić, na końcu dodając rozpuszczone masło. Wyrobić ciasto, aby można było z niego uformować kulę- może to potrwać dosyć długo- mi zajęło 10 minut mikserem. Odstawić w ciepłe miejsce i pozostawić, aż podwoi swoja objętość (1,5 godziny).
Dużą płaską blaszkę (piekarnikową) wyłożyć papierem. Ciasto podzielić na 12-13 części, uformować bułeczki, lekko spłaszczać i nadziewać konfiturą. Układać w odstępach na blasze, pozostawić na 20-30 minut do ponownego wyrośnięcia.
Piec w temperaturze 180°C przez 20-23 minuty. Ostudzić na kratce. Można polukrować.
lukier
1 szklanka cukru pudru
3-5 łyżek wrzącej wody\skórka otarta z pomarańczy
Składniki na lukier umieścić w naczyniu, zaczynając od 3 łyżek wody i rozetrzeć grzbietem łyżki lub mikserem na gładki lukier. Jeśli będzie zbyt rzadki, dodać cukru pudru, jeśli zbyt gęsty- odrobinę wody.
piątek, 31 października 2014
Chleb drożdżowy
Po cięższych chlebach na
zakwasie cała rodzina zapragnęła czegoś lżejszego. Były różnego rodzaju bułki,
chałki itp. ale przyszła pora na zwykły chleb na drożdżach. Inspirację zaczerpnęłam,
jak często bywa ostatnimi czasy, od Doroty. Drożdżowe chleby kojarzą mi się z
pustym, suchym, wręcz „dmuchanym’’ pieczywem, po których zjedzeniu nadal
czujemy głód, ale że przepis był banalnie prosty, skusiłam się. Było warto. Chleb pyszny, pięknie pachnie, ma
sprężysty i delikatny środek i chrupiącą skórkę, a do tego dość długo zachowuje
świeżość. Uformowanie pięknych bochenków również nie sprawia problemów. Już po
pierwszym pieczeniu zrezygnowałam z koszyczka do wyrastania, gdyż ułożone
bochenki pięknie rosną same. Szczerze polecam, tym bardziej jak i mniej wprawnym.
1050 g
mąki pszennej chlebowej( ze zwykłej też wyjdzie)
3 łyżeczki soli
37 g
miękkiego masła
21 g
świeżych drożdży
1,5 łyżeczki cukru
220 ml ciepłego mleka
430 ml ciepłej wody
W czasie wyrastania należy ciasto, jedno lub dwu krotnie odgazować, uderzając pięścią, po czym pozostawić do dalszego wyrastania. Wyrośnięte ciasto podzielić na dwie części, każdą lekko wyrobić formując owalny bochenek, wyłożyć na blachę oprószoną mąką lub wyłożoną pergaminem. Ponownie przykryć, pozostawić na ok.30 minut do podwojenia objętości.
Używając ostrego noża naciąć chleb kilkakrotnie i oprószyć mąką.
Piekarnik rozgrzać do 230ºC i piec bochenek przez 10 minut. Następnie zredukować temperaturę do 200ºC i piec kolejne 20 - 25 minut. Gotowy chleb powinien być wyrośnięty, brązowy i brzmieć głucho po uderzeniu od spodu. Studzić na kratce.
Smacznego :)
czwartek, 30 października 2014
Sernik dyniowo- pomarańczowy
Chyba wszyscy znają smak delicji- ciastek biszkoptowych z galaretką i czekoladą. Dla mnie najsmaczniejsze jest pierwsze, klasyczne połączenie z pomarańczą i czekolada deserową, znane też jako "Jaffa". Pamiętam czasy dzieciństwa, kiedy mama robiła nam takie domowe ciacha- na biszkoptach (z trudem zdobytych) układała galaretkę pomarańczową i zalewała domową polewą czekoladową z przepisu cioci Bogusi. To naprawdę były DELICJE!!!
Dzisiaj postanowiłam wypróbować połączenie pomarańczy, czekolady i sernika dyniowego. I powiem Wam, że na pewno jeszcze do niego wrócę. Serniki dyniowe zachwycają mnie swoją kremową konsystencją i delikatnością. W związku z trwającym Festiwalem Dyni na blogu "Bea w kuchni" postanowiłam pokazać moją wersję sernika :) Polecam. Prawdziwie jesienne ciacho.
Składniki
na spód:
200 g ciastek maślanych
2 łyżki stopionego masła
50 g stopionej czekolady deserowej
masa serowa:
1 kg sera zmielonego trzykrotnie (może być z wiaderka)
200 g cukru trzcinowego jasnego
100 ml śmietanki 30%
1 budyń waniliowy + 1 łyżka mąki ziemniaczanej
5 jajek
2 szklanki puree z dyni
skórka otarta z 1,5 pomarańczy
sok wyciśnięty z 1/2 pomarańczy
polewa:
150 g czekolady deserowej
150 ml śmietanki 30%
3 łyżki soku z pomarańczy
skórka otarta z 1/2 pomarańczy
Ciasta zmiksować na piasek. Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej z masłem, dodać do ciastek, wymieszać i wyłożyć masą spód tortownicy o średnicy 24 cm (spód- tylko spód- tortownicy wyłożyć wcześniej papierem do pieczenia, wypuszczając papier poza obręcz). Jeśli masa nie chce "współpracować", lepi się, dobrze jest położyć na nią folię spożywczą i wtedy dociskać do dna. Schłodzić w lodówce.
Piekarnik nagrzać do 180°C. Na dnie umieścić keksówkę z wrzątkiem.
Ser włożyć do misy miksera, dodać cukier i śmietankę. Miksować, aż składniki się połączą i całość zgęstnieje (ok. 5 minut). Dodać budyń, mąkę ziemniaczaną i puree z dyni, skórkę i sok z pomarańczy, zmiksować. Na końcu dodawać po jednym jaju, krótko miksując, aby nie napowietrzyć zbytnio masy.
Całość wylać na spód ciasteczkowy i włożyć do nagrzanego piekarnika na 15 minut. Po tym czasie obniżyć temperaturę do 150°C i piec jeszcze 105 minut. Studzić w uchylonym piekarniku.
Czekoladę połamać i rozpuścić w kąpieli wodnej, dodać śmietankę, sok i skórkę z pomarańczy, wymieszać do momentu uzyskania gładkiej i lśniącej polewy. Wystudzony sernik polać czekoladą.
Schłodzić w lodówce- kilka godzin, a najlepiej całą noc. Smacznego!
Dzisiaj postanowiłam wypróbować połączenie pomarańczy, czekolady i sernika dyniowego. I powiem Wam, że na pewno jeszcze do niego wrócę. Serniki dyniowe zachwycają mnie swoją kremową konsystencją i delikatnością. W związku z trwającym Festiwalem Dyni na blogu "Bea w kuchni" postanowiłam pokazać moją wersję sernika :) Polecam. Prawdziwie jesienne ciacho.
Składniki
na spód:
200 g ciastek maślanych
2 łyżki stopionego masła
50 g stopionej czekolady deserowej
masa serowa:
1 kg sera zmielonego trzykrotnie (może być z wiaderka)
200 g cukru trzcinowego jasnego
100 ml śmietanki 30%
1 budyń waniliowy + 1 łyżka mąki ziemniaczanej
5 jajek
2 szklanki puree z dyni
skórka otarta z 1,5 pomarańczy
sok wyciśnięty z 1/2 pomarańczy
polewa:
150 g czekolady deserowej
150 ml śmietanki 30%
3 łyżki soku z pomarańczy
skórka otarta z 1/2 pomarańczy
Ciasta zmiksować na piasek. Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej z masłem, dodać do ciastek, wymieszać i wyłożyć masą spód tortownicy o średnicy 24 cm (spód- tylko spód- tortownicy wyłożyć wcześniej papierem do pieczenia, wypuszczając papier poza obręcz). Jeśli masa nie chce "współpracować", lepi się, dobrze jest położyć na nią folię spożywczą i wtedy dociskać do dna. Schłodzić w lodówce.
Piekarnik nagrzać do 180°C. Na dnie umieścić keksówkę z wrzątkiem.
Ser włożyć do misy miksera, dodać cukier i śmietankę. Miksować, aż składniki się połączą i całość zgęstnieje (ok. 5 minut). Dodać budyń, mąkę ziemniaczaną i puree z dyni, skórkę i sok z pomarańczy, zmiksować. Na końcu dodawać po jednym jaju, krótko miksując, aby nie napowietrzyć zbytnio masy.
Całość wylać na spód ciasteczkowy i włożyć do nagrzanego piekarnika na 15 minut. Po tym czasie obniżyć temperaturę do 150°C i piec jeszcze 105 minut. Studzić w uchylonym piekarniku.
Czekoladę połamać i rozpuścić w kąpieli wodnej, dodać śmietankę, sok i skórkę z pomarańczy, wymieszać do momentu uzyskania gładkiej i lśniącej polewy. Wystudzony sernik polać czekoladą.
Schłodzić w lodówce- kilka godzin, a najlepiej całą noc. Smacznego!
środa, 29 października 2014
Kolorowe ciasto z musem jabłkowym
Jabłka trzeba wykorzystać maksymalnie. Ten przepis jest także świetnym pomysł na wykorzystanie przygotowywanych w sezonie musów jabłkowych albo gruszkowych. Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z tym ciastem, urzekło mnie najpierw swoim wyglądem, a chwilę później także smakiem. W mojej wersji z polewą czekoladową (na życzenie dzieci :( ), ale ja osobiście wolę z górą posmarowaną masą budyniową. Ciasto dość czasochłonne, ale zapewniam, że smak Was nie rozczaruje. Tęczowe ciasto w środku zimy- czemu nie?
Składniki:
jasny biszkopt:
4 jaja
4 łyżki cukru
4 łyżki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Białka ubić na sztywną pianę, pod koniec dodając cukier. Dodać żółtka,
zmiksować, dodać mąkę, wymieszaną z proszkiem do pieczenia, delikatnie
połączyć. Wylać do dużej blaszki (u mnie 25 x 35 cm ), wyłożonej papierem do pieczenia. Piec
w 180 st. C, około 25 minut.różowy biszkopt:
4 jaja
4 łyżki cukru
4 łyżki mąki
1 opakowanie kisielu wiśniowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Przygotować tak samo jak biszkopt jasny, dodając dodatkowo opakowanie
kisielu.kakaowy biszkopt:
4 jaja
4 łyżki cukru
1 i 1/2 łyżki kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Przygotować tak samo jak biszkopt jasny, dodając dodatkowo kakao.masa jabłkowa:
1,5 kg jabłek
1/4 szklanki cukru (tylko jeżeli jabłka są kwaśne )
1 galaretka wiśniowa
1 galaretka agrestowa
Jabłka obrać pokroić w kostkę i zesmażyć
tak, aby powstał mus jabłkowy ( jeśli jabłka są mało soczyste można delikatnie
podlewać wodą, aby jabłka na się nie przypiekły,
ale trzeba pamiętać, że tą dolaną wodę
należy odparować), podzielić na 2 części. Do jednej dodać galaretkę zieloną, a
do drugiej czerwoną, wymieszać, aby się rozpuściły.masa budyniowa:
1/2 l mleka
1/2 szklanki cukru
cukier waniliowy
2 łyżki mąki pszennej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
1 kostka masła lub margaryny
Jedną szklankę mleka odlać i rozmieszać w nim mąki. Pozostałe mleko zagotować z cukrami. Na gotujące mleko wlać rozmieszane mąki, pogotować do zgęstnienia. Wystudzić.
Masło zmiksować na puszysto, dodając po łyżce zimny budyń. Masę podzielić na 4 części.
kolejność układania:
jasny biszkopt - 1/4 masy budyniowej - jabłka z zieloną galaretką - 1/4 masy budyniowej - biszkopt z kakao - 1/4 masy budyniowej - jabłka z czerwoną galaretką - 1/4 masy - biszkopt różowy - dowolna polewa
poniedziałek, 27 października 2014
Waniliowa babka na oleju
Przetoczyła się przez naszą rodzinę jelitówka... Cztery dni wyjęte z życiorysu... Na szczęście obyło się bez wizyt u lekarza i w szpitalu, chociaż bałam się okrutnie, zwłaszcza o najmłodszego- syna Stanisława. Ryż na wodzie, sucharki i biszkopty, ewentualnie rosołek z grysikiem- menu idealne, prawda? Ale wraz z procesem zdrowienia i uspokojenia żołądków zaczęły się wycieczki do kuchni: "Mamo, a mogę już coś słodkiego?" No, przecież nie dam dzieciom sztuczności i kolorowej chemii!
Postanowiłam upiec coś lekkiego, bezpiecznego, bez czekolady, owoców, sera i mleka. Wyszła mi babka na oleju- delikatna, puszysta, a jednocześnie dosyć wilgotna. Ekspresowa w przygotowaniu. Pyszna, nie tylko na zmęczone brzuszki czy na święta :)
Składniki:
4 duże jajka
1 szklanka cukru
2 szklanki mąki pszennej
1 budyń waniliowy
1 łyżeczka pasty z wanilii
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 szklanka oleju
Piekarnik nagrzać do temperatury 160°C.
Jajka z cukrem umieścić w misie miksera i ubijać do uzyskania gęstej, białej piany przez 5-7 minut.
Mąkę wymieszać z budyniem, proszkiem do pieczenia i przesiać do masy jajecznej. Dodać wanilię. Zmiksować na najniższych obrotach. Wlać olej i zmiksować do uzyskania gładkiej masy.
Formę do babki wysmarować masłem i wysypać mąką. Ciasto wlać do formy i piec 50-60 minut do tzw. "suchego patyczka". Studzić w foremce przez 10 minut- następnie wyjąć i zostawić na kratce. Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem, polać lukrem lub polewą- jak lubicie najbardziej :D
Postanowiłam upiec coś lekkiego, bezpiecznego, bez czekolady, owoców, sera i mleka. Wyszła mi babka na oleju- delikatna, puszysta, a jednocześnie dosyć wilgotna. Ekspresowa w przygotowaniu. Pyszna, nie tylko na zmęczone brzuszki czy na święta :)
Składniki:
4 duże jajka
1 szklanka cukru
2 szklanki mąki pszennej
1 budyń waniliowy
1 łyżeczka pasty z wanilii
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 szklanka oleju
Piekarnik nagrzać do temperatury 160°C.
Jajka z cukrem umieścić w misie miksera i ubijać do uzyskania gęstej, białej piany przez 5-7 minut.
Mąkę wymieszać z budyniem, proszkiem do pieczenia i przesiać do masy jajecznej. Dodać wanilię. Zmiksować na najniższych obrotach. Wlać olej i zmiksować do uzyskania gładkiej masy.
Formę do babki wysmarować masłem i wysypać mąką. Ciasto wlać do formy i piec 50-60 minut do tzw. "suchego patyczka". Studzić w foremce przez 10 minut- następnie wyjąć i zostawić na kratce. Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem, polać lukrem lub polewą- jak lubicie najbardziej :D
czwartek, 23 października 2014
Tarta gruszkowo- cytrynowa
Telewizji prawie nie oglądam, ale dużo czasu spędzam w internecie. Ten pożeracz czasu woła mnie zwłaszcza w pochmurne dni i wtedy pod kocykiem, z laptopem na kolanach mijają mi kolejne godziny. Teraz mogę sobie na to pozwolić, bo jestem unieruchomiona w domu- naderwałam staw skokowy i z nóżką w górze wyleguję się na kanapie. Czasem jednak pokuśtykam do kuchni i ugotuję obiad dla rodziny. A przy okazji coś upiekę :)
Przepis na tartę znalazłam już ponad miesiąc temu, przeglądając blogi kulinarne. Najpierw moją uwagę zwróciły zdjęcia i fajna nazwa bloga "A lemon tree cafe". Jako pierwsze wypróbowałam cytrusowe babeczki oliwne, które pojawiły się już na stronie Pychyy. Dziś przyszła pora na tartę i na pewno nie jest to ostatnie cudo, bo Lilka- autorka bloga- ma dużo bardzo ciekawych pomysłów.
Składniki (z moimi małymi zmianami):
kruche ciasto
250 g mąki pszennej
125 g masła lub dobrej margaryny
1 łyżeczka cukru pudru
2 żółtka
skórka otarta z połowy cytryny
4 gruszki
2 łyżki cukru
1 łyżeczka pasty z wanilii
sok i skórka otarta z 1 cytryny
krem
2 jajka
1/2 szklanki cukru
100 ml gęstej śmietany
1 łyżka mąki ziemniaczanej
sok z 1 cytryny
syrop z gotowania gruszek
skórka otarta z połowy cytryny
Mąkę przesiać na stolnicę, dodać cukier puder i zimny, pokrojony w kostkę tłuszcz. Posiekać nożem, dodać żółtka i szybko zagnieść ciasto. Foremkę na tartę o średnicy 23-24 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto rozwałkować i przenieść do formy, wyklejając brzegi. Schłodzić w lodówce przez 30 minut.
Piekarnik nagrzać do temperatury 180°C. Ciasto podpiec z obciążeniem 25 minut.
W tym czasie przygotować gruszki: obrać, przekroić na pół, wydrążyć gniazda nasienne. Przełożyć do dużego rondla (użyłam wysokiej patelni z pokrywką), dodać odrobinę wody, cukier, wanilię, sok i skórkę z cytryny. Dusić na małym ogniu, aż gruszki będą półtwarde. Owoce wyjąć, ostudzić i wypukłą stronę nakroić równomiernie, uważając, aby gruszki pozostały w połówkach. Syrop pozostały z duszenia owoców zredukować, jeśli jest go dużo.
Przygotować krem: zmiksować jajka z cukrem na puszysta pianę, dodać śmietanę, mąkę, zmiksować. Następnie dodać sok i skórkę z cytryny i syrop z gotowania gruszek, wymieszać.
Na podpieczonym kruchym cieście ułożyć gruszki i zalać je kremem (będzie bardzo rzadki, ale w piekarniku się zetnie). Piec dalsze 30-40 minut. Ostudzić przed krojeniem. Smacznego!!!
wtorek, 21 października 2014
Creme brulee
W prezencie urodzinowym od moich cudownych
koleżanek, czyli drugiej części Pychy i kilku naszych wiernych degustatorek, dostałam zestaw do creme brulee. Oczywistym było, że zaraz pierwszego weekendu takowy
deser zagości w mojej kuchni.
Pyszny, a do tego bardzo prosty w przygotowaniu,
deser jajeczno-waniliowo-śmietankowy. Creme brulee to znany i uwielbiany na
całym świecie deser, aksamitnie kremowy, pokryty cienką, słodką warstwą karmelizowanego
cukru. Zapach, jaki powstaje podczas
karmelizowania cukru, zwabił do kuchni dzieciaki z okrzykiem „ o wata
cukrowa!!! ” Jeżeli ktoś jeszcze nie próbował, obowiązkowo musi to nadrobić.
Składniki: na ok. 5-6 porcji
600 ml śmietany kremówki 36%
1 laska wanilii
8 żółtek
6 łyżek cukru
6 łyżek brązowego cukru do karmelizowania
W
rondelku zagotować śmietankę z białym cukrem i wyłuskanymi ziarenkami z
przeciętej wzdłuż laski wanilii. Gdy zacznie się gotować, zdejmuję z ognia i odstawiam do przestudzenia.
W misce
drewnianą łyżką utrzeć żółtka z cukrem ( ma powstać kogel –mogel, ale nie
może być bardzo napuszony, dlatego
najlepiej zrobić to ręcznie)
Mieszając,
powoli, dolewać porcjami przestudzoną
śmietankę. Powinna wyjść nam gładka
aksamitna masa, jeśli powstaną jakiekolwiek grudki należy masę przecedzić przez
sitko, aby się ich pozbyć. Wypełnić żaroodporne foremki.
Piekarnik
rozgrzać do 100ºC. Wstawić foremki z masą i zapiekać około 50 minut (do
godziny). Ostudzić do temperatury pokojowej. Wstawić do lodówki na co najmniej
5-6 godzin, a najlepiej zrobić wieczorem
i schładzać przez całą noc.
Przed
podaniem powierzchnię kremu posypać brązowym cukrem (lub ew. białym) ok. 1 łyżki na foremkę, nie
za grubo, bo warstwa karmelu będzie zbyt twarda i mało krucha). Cukier karmelizować
przy pomocy palnika, jeśli nie mamy takowego urządzenia, można skorzystać z funkcji grilla w piekarniku
(krótko, kilkanaście sekund, uważając by nie spalić- bo karmel zrobi się gorzki).
Foremki z kremem można ustawić w żaroodpornym naczyniu, obłożyć kostkami lodu i
wtedy zapiekać. Crème brûlée najlepiej smakuje,
gdy jest bardzo zimny, a karmelizowany cukier ciepły.
Podawać
natychmiast po skarmelizowaniu się cukru.
Smacznego.
niedziela, 19 października 2014
Gruszkowa babka z płatkami owsianymi i czekoladą
Co roku od ładnych paru lat piekę tę babkę. Właściwie jest to pierwsza babka w mojej cukierniczej karierze. Pochodzi z ulubionej, mocno eksploatowanej broszurki "Ciasta z owocami", która już ledwo trzyma się kupy- wytłuszczona, z latającymi kartkami...
Ciasto jest wilgotne dzięki gruszkom, pachnące korzennie, z kawałkami gorzkiej czekolady. Znika szybko, naprawdę szybko- ledwo udało mi się zrobić zdjęcia. Spróbujcie koniecznie!
Składniki:
150 g masła
3/4 szklanki cukru
3 jajka
300 g mąki pszennej
1/2 szklanki mleka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
szczypta gałki muszkatołowej
100 g gorzkiej czekolady
4 łyżki płatków owsianych
4 duże gruszki
3 łyżki soku z cytryny
Gruszki obrać, pokroić na ćwiartki, zalać sokiem z cytryny.
Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę. Dodawać po jednym jajku, ciągle ucierając. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Dodawać po trochę do masy na zmianę z mlekiem, ucierając cały czas.
Czekoladę posiekać na kawałki, wsypać do masy razem z płatkami owsianymi, wymieszać łyżką.
Piekarnik nagrzać do 200°C. Formę do babki lub tortownicę o średnicy 24 cm nasmarować tłuszczem i wysypać mąką. Włożyć do środka 2/3 ciasta, ułożyć na nim gruszki, lekko je wciskając. Na wierzch wyłożyć resztę ciasta.
Piec około godziny.Przed krojeniem porządnie wystudzić. Można posypać cukrem pudrem. Smacznego!
Ciasto jest wilgotne dzięki gruszkom, pachnące korzennie, z kawałkami gorzkiej czekolady. Znika szybko, naprawdę szybko- ledwo udało mi się zrobić zdjęcia. Spróbujcie koniecznie!
Składniki:
150 g masła
3/4 szklanki cukru
3 jajka
300 g mąki pszennej
1/2 szklanki mleka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
szczypta gałki muszkatołowej
100 g gorzkiej czekolady
4 łyżki płatków owsianych
4 duże gruszki
3 łyżki soku z cytryny
Gruszki obrać, pokroić na ćwiartki, zalać sokiem z cytryny.
Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę. Dodawać po jednym jajku, ciągle ucierając. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Dodawać po trochę do masy na zmianę z mlekiem, ucierając cały czas.
Czekoladę posiekać na kawałki, wsypać do masy razem z płatkami owsianymi, wymieszać łyżką.
Piekarnik nagrzać do 200°C. Formę do babki lub tortownicę o średnicy 24 cm nasmarować tłuszczem i wysypać mąką. Włożyć do środka 2/3 ciasta, ułożyć na nim gruszki, lekko je wciskając. Na wierzch wyłożyć resztę ciasta.
Piec około godziny.Przed krojeniem porządnie wystudzić. Można posypać cukrem pudrem. Smacznego!
piątek, 17 października 2014
Maślana chałka drożdżowa
Chałka kojarzy mi się z moim dziadkiem. Mam w pamięci taki obraz: dziadek Stanisław siedzi przy stole w kuchni w starym powojennym domu jednorodzinnym, pije herbatę z "garnuszka", czyli kubka (zawsze z łyżeczką w środku), kroi chałkę na grube pajdy, smaruje masłem i powidłami. Potem cieniuteńkim od wielokrotnego ostrzenia nożem odkrawa kawałeczki i zjada.
Bardzo kochałam mojego dziadka, byliśmy szczególnie związani, bo to on opiekował się mną przez pierwsze miesiące życia, kiedy rodzice pracowali, żeby "zasłużyć" na mieszkanie patronackie. Mój synek nosi imię właśnie po nim...
Wiadomo, że chałki z piekarni 30 lat temu smakowały niezwykle- taki towar luksusowy. Chciałam sprawdzić, czy uda mi się samodzielnie zapleść to drożdżowe cudo. O ile przepis na ciasto pochodzi z bloga Liski, to instrukcję zaplatania znalazłam tu, bo zależało mi na chałce z 5 części, a nie na warkoczu. Wyszły dwie ogromne, pachnące, puszyste, fantastycznie delikatne chałki, którymi zajadamy się wszyscy. Nie są wyraźnie słodkie, więc możecie zwiększyć ilość cukru, jeśli tak wolicie. Polecam na jesienne wieczory :)
Składniki na 2 sztuki:
30 g drożdży
400 ml ciepłej wody
90 g cukru
1 łyżka soli
850 g + 150 g mąki pszennej (dałam 300 g chlebowej)
3 jajka, lekko roztrzepane
100 g masła, roztopionego i ostudzonego
Do posmarowania:1 jajko+ 1 łyżka wody
Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie, następnie dodać 850 g mąki, cukier i sól. Wyrabiać mikserem, dodać jajka i masło. Wyrabiać jeszcze około 5 minut, aż ciasto będzie gładkie i będzie odstawać od ścianek miski. Dodać powoli pozostałą mąkę, kontrolując konsystencję- czasem trzeba dać mniej, czasem więcej- ciasto ma być elastyczne i miękkie, ale nie kleić się do ręki.
Ciasto wyłożyć na stolnicę i wyrabiać ręcznie jeszcze 5 minut, ewentualnie delikatnie podsypując mąką. Umieścić w misce, spryskać olejem. Zostawić do wyrastania na 2 godziny, w tym czasie dwukrotnie odgazować tzn. wbić pięść w ciasto, aby zmniejszyć jego objętość.
Następnie podzielić ciasto na dwie części i każdą z nich na kolejne 5 części, uformować wałeczki- zaplatać zgodnie z instrukcją. Położyć na dużej blasze piekarnikowej i zostawić do wyrastania na kolejne 30-40 minut. Po tym czasie posmarować jajkiem z wodą, można posypać makiem, sezamem lub zrobić kruszonkę.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 180°C i piec chałki 30-40 minut. Jeśli zbyt szybko się rumienią, nakryć folią aluminiową. Smacznego!
czwartek, 16 października 2014
Chleb orkiszowy na miodzie
Jakiś czas temu odgrażałam się, że wkrótce pokażę kilka chlebów. Faza piekarnicza trwa i przyszedł czas na chleb orkiszowy z niezawodnej Pracowni Wypieków. Jest to najlżejszy z moich dotychczasowych wypieków na zakwasie, bo użyłam do niego jasnej mąki orkiszowej typ 700. Podobno orkisz jest najzdrowszy z wszystkich zbóż, bo najmniej człowiek namieszał przy nim genetycznie- nie jest to dla mnie bez znaczenia, choć świrem dietetycznym zdecydowanie nie jestem. Wiem jedno, chleb jest pyszny i na pewno warto go upiec. Zaczyn może stać nawet 24 godziny, a sam chleb rośnie już potem dosyć szybko- spokojnie do ogarnięcia w popołudnie.
Zaczyn (najlepiej dzień przed pieczeniem):
50 g zaczynu żytniego
75 g mąki orkiszowej
100 ml wody
Składniki wymieszać i odstawić na 12-24 h.
Ciasto właściwe:
275 g wody
30 g miodu
500 g mąki orkiszowej
1 łyżeczka drożdży instant
1,5 łyżeczki soli morskiej
cały zaczyn
Wszystkie składniki umieszczamy w misce i mieszamy, najlepiej mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego, 6-7 minut (ręcznie 10-12 minut), aż ciasto będzie gładkie.
Odstawiamy pod przykryciem do podwojenia objętości na około 2 godziny (w zależności od temperatury fermentacja może trwać dłużej lub krócej).
Keksówkę o długości 25 cm smarujemy oliwą i wysypujemy otrębami. Przekładamy ciasto do formy i zostawiamy do wyrośnięcia- powinno wypełnić całą keksówkę- na 1-1,5 godziny.
(Można też uformować bochenek i zostawić ciasto w koszyku do wyrastania chleba).
Piekarnik nagrzać do 230°C, wstawić chleb na 10 minut. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 200°C i piec kolejne 30 minut.
Przed pokrojeniem wystudzić :)
Przed pokrojeniem wystudzić :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)