poniedziałek, 15 września 2014

Cytrusowe babeczki oliwne

Jakiś czas temu zaintrygował mnie przepis na ciasteczka oliwne, które znalazłam na blogu "A lemon tree cafe". Ciastka na oliwie z oliwek? I to jak najlepszej? Spróbuję, ale jeszcze nie teraz. Może jutro... Może w przyszłym tygodniu... Jak się skończą śliwki... Zawsze było coś innego do upieczenia, a mi brakowało a to maślanki, a to pomarańczy... Miesiąc chyba zleciał...I jestem w tej chwili na siebie zła, że zrobiłam te cudeńka tak późno! Są naprawdę niezwykłe- umiarkowanie słodkie, doskonale wyczuwalny jest smak oliwy, a do tego obłędny aromat cytryny i pomarańczy. Złociste i puszyste w środku- dla mnie bomba!
Autorka przepisu, Lilka, radzi piec je w malutkich foremkach. Ja takich nie posiadam, więc wykorzystałam zwykłą formę do muffinów i silikonową- serduszkową. Jeśli szukacie niebanalnych smaków, to koniecznie spróbujcie :D



Składniki (na 18 babeczek) : 

2 szklanki i 2 łyżki mąki pszennej
1/2 szklanki cukru
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
3 duże jajka
1 szklanka maślanki
1 szklanka oliwy z oliwek (dałam 2/3)
1/2 szklanki soku z cytryny i pomarańczy, pół na pół
skórka otarta z 2 pomarańczy i 2 cytryn

Piekarnik nagrzać do temperatury 180°C.

Do dużej miski przesiać mąkę, dodać cukier, sodę, proszek do pieczenia i sól, wymieszać. Zrobić w środku dołek, wlać płynne składniki i porządnie wymieszać trzepaczką, aby pozbyć się grudek. Ciasto będzie rzadkie, prawie jak naleśnikowe. Na koniec dodać skórkę z pomarańczy i cytryny , wymieszać.



Wlewać do foremek do 3/4 wysokości (nie trzeba dodatkowo natłuszczać dzięki dużej zawartości oliwy). Piec 35-40 minut do złotej, dosyć twardej skórki. Smacznego!!!


sobota, 13 września 2014

Muffinki ze śliwkami

Czasem jest tak, że nie chce się z domu wyjść nawet do sklepu na rogu... Mokro za oknem, zimno, a za pół godziny przychodzi koleżanka z synem. Niby mamy popracować, ale tak na sucho??? Szybki przegląd zawartości lodówki, szafek i spiżarni zaowocował ekspresowymi i baaaardzo smacznymi muffinkami ze śliwkami.
Ostatnio zachwyciłam się muffinkami bananowymi na palonym maśle i chciałam wykorzystać ten patent kolejny raz. Kiedy Kasia przechodziła przez próg, kroiłam śliwki w plasterki, a 25 minut później blacha wyjechała z piekarnika. Zamiast śliwek spokojnie można dodać jabłek, gruszek, orzechów- co tylko lubicie. Baza jest bardzo aromatyczna i puszysta, sprawdzi się z wieloma dodatkami.



Składniki na 12-15 sztuk:

2 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki mielonego imbiru
100 g masła
2 łyżki cukru muscovado
2 jajka, roztrzepane
300 g jogurtu naturalnego
4 duże śliwki

Piekarnik nagrzać do temperatury 190°C. Foremki na muffiny wyłożyć papilotkami lub wysmarować masłem.

Masło roztopić w garnuszku i podgrzewać do momentu, aż porządnie zbrązowieje. Zdjąć z palnika, dosypać cukier muscovado i dokładnie wymieszać. W jednej misce wymieszać wszystkie suche składniki, w drugiej jogurt, jaja i masło z cukrem. Następnie wlać mokre do suchych i wymieszać krótko i niedokładnie, aby pozostały grudki (jeśli wymieszamy ciasto zbyt dobrze "na gładko", to straci ono swą puszystość- będzie zbite).
Śliwki pokroić na kawałki, wmieszać do ciasta. Porcje nakładać łyżką do wysokości foremki. Piec 20-25 minut do tzw. "suchego patyczka".

Smacznego!!!

Ciasta bez miksera   Z dziećmi i dla dzieci 2014

czwartek, 11 września 2014

Ciasteczka dyniowe

Zaczyna się nowy sezon dyniowy, a w mojej zamrażarce zalega jeszcze kilka porcji musu dyniowego! Postanowiłam  go wykorzystać i padło na ciasteczka dyniowe. Ciastka są przepyszne, kruchutkie, pachnące cynamonem, naprawdę rozkosz dla podniebienia. W sezonie piekę je dość często, a dzięki ich korzennemu smakowi świetnie sprawdzają się jako ciasteczka na Boże Narodzenie. Zresztą, u mnie wszystko, co słodkie i ,,na ząb", sprawdza się zawsze, bez względu na porę roku czy dnia lub inną okoliczność :). W środku ciastek jest zapakowany cukierek toffi, ale zapewniam, że i bez tego dodatku są przepyszne i wystarczająco słodkie. Naprawdę polecam!





 Składniki:
 
1 ½ szklanki mąki
1/2  kostki masła w temperaturze pokojowej
1    szklanka cukru ( + ½ szklanki do obtoczenia ciastek)
1/3  szklanki puree z dyni
1/2  łyżeczki ekstraktu z wanilii
1/2  łyżeczki mielonego cynamonu (+2 łyżki do obtoczenia ciastek)
1/8 łyżeczki mielonych goździków
1/8 łyżeczki mielonego imbiru
1/2  łyżeczki sody oczyszczonej
1/4  łyżeczki proszku do pieczenia
1/4  łyżeczki soli
1   opakowanie miękkich cukierków toffi ( w zasadzie wystarcza kilkanaście cukierków przekrojonych na pół)


Sposób przygotowania:

W misce miksera ubijam masło i  cukier do białości. Dodaję dynię i ekstrakt waniliowy,  po czym mieszam na niskich obrotach przez ok. 2 minuty. W drugiej misce wymieszam mąkę,1/2 łyżeczki cynamonu, goździki, imbir, sodę,  proszek do pieczenia i sól. Wsypujemy mieszankę do miski z masłem i miksujemy na niskich obrotach tylko do połączenia się składników. Powstałą masę  wkładamy do lodówki na 30 minut.
W między czasie wykładamy papierem do pieczenia 2 blaszki lub inne płaskie „podłoże”, które zmieści nam się do lodówki,  .
Po upływie 30 min. łyżką nabieramy masę, wkładamy w jej centrum  cukierka toffi i formujemy zgrabną kulkę( ja robię wielkości orzecha włoskiego),  po czym wykładamy na przygotowany papier do pieczenia tak, aby kulki  nie stykały się ze sobą. Wkładamy je ponownie do lodówki na minimum 2 -3 godziny (a najlepiej na noc). Nagrzewamy piekarnik do 180 ° C.
W miseczce mieszamy pozostałe 1/2 szklanki cukru z 2 łyżkami cynamonu. Wyjmujemy przygotowane kulki i każdą obtaczamy w cukrze z cynamonem i układamy na przygotowanych blaszkach w odstępach ok. 4 cm.
Pieczemy przez 14 minut. Po wyjęciu z piekarnika i pozostawiamy na blaszce do całkowitego ostygnięcia. Kulki czekające na upieczenie przechowujemy w lodówce. 




Z dziećmi i dla dzieci 2014Dynia na słodko i słono

wtorek, 9 września 2014

Szarlotka z nutą migdałową


Zawsze były wypieki dla dzieci, a teraz postanowiłam dogodzić swemu własnemu podniebieniu.
Szarlotka marzyła mi się od dawna, ale zawsze znalazło się coś innego, co nie mogło poczekać.
Ale teraz, kiedy prawie jesień za oknem i sezon jabłkowy w pełni, szarlotka musi być i basta!
Taką wersję szarlotki kocham i uwielbiam najbardziej ze wszystkich, jakie do tej pory robiłam.
Smak kruchego, maślanego, lekko migdałowego ciasta jest wart małego grzechu...
Aromat migdałowy można zastąpić innym np. waniliowym, ale z racji tego, iż uwielbiam wszystko, co migdałowe (i bez czekolady ), zdarza mi się czasem ciasto ,,przemigdalić”.
Najlepiej smakuje na ciepło z lodami i  ubitą śmietaną……..Mmmmhh :)



Składniki:

3 szklanki mąki
1 szklanka cukru
kostka zimnego  masła ( przeważnie w sprzedaży są  200 g)
6 żółtek
2 łyżki śmietany
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka (lub mniej w zależności jak intensywny aromat posiadamy) aromatu migdałowego ( można zastąpić waniliowym)

Z podanych składników wyrabiamy ciasto i schładzamy w zamrażarce ok. 1 godziny.

Nadzienie:
1,5 kg jabłek
ok. 3 łyżek cukru ( uzależnione jest to od kwaśności jabłek)
1/2 szklanki bułki tartej
2 łyżki miękkiego masła

Jabłka obieramy i ucieramy na tarce w duże wiórki, zasypujemy cukrem i odstawiamy, aby puściły sok ( ok.15 -20 min). Po tym czasie dodajemy bułkę tartą oraz masło i mieszamy.
Na blaszkę ( u mnie duża 37x26 cm) kładziemy pergamin, 2/3 ciasta wykładamy na dno formy, na to wykładamy jabłka i na wierzch ucieramy resztę ciasta  ( jeśli ciasto zmrozi się na tyle, że nie można ugnieść go rękoma, dolną warstwę można również zetrzeć i lekko uklepać).
Piec ok. 40-50 min. w 180 stopniach.
Smacznego.


Jabłka wolności

sobota, 6 września 2014

Serniczki w stylu batonika "bounty"

Jedyny batonik, który lubię i czasem sobie kupuję, to "bounty". Bardzo pasuje mi połączenie kokosu i czekolady. Produkcja serniczków zaczęła się wczoraj od znalezienia w rogu lodówki puszki mleka kokosowego. Naprawdę nie pamiętam, jaki miałam plan, kiedy ją tam włożyłam... Jedno jest pewne: chciałam oddzielić wodę kokosową od śmietanki :D Rozejrzałam się po zawartości lodówki i szafek i wymyśliłam sobie zabawę i babraninkę w postaci serniczków. Przecież męczący tydzień trzeba jakoś odreagować! 
Nie byłam zbyt zadowolona po skończonej robocie, bo serniczki najpierw mocno urosły, potem spektakularnie się zapadły, tworząc krater w środku. Lekko rozczarowana zostawiłam je na noc w lodówce- przecież nie wyrzucę... Dopiero dzisiaj okazało się, że choć nie grzeszą wyjątkową urodą, w smaku są genialne. Postanowiłam je więc pokazać. Kremowe, z dobrze wyczuwalną nutką kokosu, na mocno czekoladowym spodzie i z chrupiącą posypką na wierzchu. Myślę, że spokojnie można je upiec jako jeden sernik w tortownicy o średnicy 23-24 cm.



Składniki na ciasteczkowy spód (24 sztuki mini lub jeden duży sernik):
100 g ciastek maślanych (używam krakusków)
2 łyżki miękkiego masła
2 łyżki ciemnego, dobrego kakao

Ciasteczka rozkruszyć za pomocą malaksera lub blendera na pył, dodać masło i kakao. Ucierać chwilę łyżką, aby składniki się połączyły. 

Składniki na masę serową:
500 g twarogu na sernik
250 g mascarpone
1 puszka mleka kokosowego
1 szklanka cukru
4 jajka
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Puszkę mleka kokosowego zostawić w lodówce na co najmniej 12 godzin, odwróconą do góry dnem. Następnie otworzyć i delikatnie wybrać gęstą śmietankę, bez wody kokosowej. W misie miksera umieścić sery i śmietankę, zmiksować do uzyskania jednolitej masy. Dodać cukier i mąki i zmiksować porządnie. Dodawać po jednym jajku, krótko miksując po każdym.

Na posypkę:
60 g wiórków kokosowych
50 g jasnego cukru trzcinowego

Składniki wymieszać.

Wykonanie:

Foremki do muffinek wyłożyć papilotkami (tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia- tylko spód). Na dnie uklepać masę ciasteczkową, wlać ser do wysokości papilotek i posypać wiórkami z cukrem.

Piekarnik nagrzać do temperatury 160°C. Piec 40 minut (serniczki) lub 90 minut (sernik). Ostudzić w uchylonym piekarniku, schłodzić przez noc w lodówce. Smacznego!

wtorek, 2 września 2014

Bezy cytrynowe

Koleżanka z pracy powiedziała mi dzisiaj, że wyrzuciła 5 białek, bo jedli tatara i im zostały. Wiecie, jak mnie zabolało cukiernicze serce? Do niedawna sama miałabym taki problem. Na dodatek przez ponad trzydzieści lat żyłam w przeświadczeniu, że nie lubię bez i bezików. Bo nie lubię! Ale tych twardych ze sklepu, które na kilometr czuć jakąś chemią. Okazuje się natomiast, że ludzkość kocha bezy- przynajmniej ludzkość w moim otoczeniu: w domu, w pracy, po sąsiadach :D

Zbieram więc białka, trzymam w lodówce, czasem mrożę i robię cudeńka (czytaj: cukier w czystej postaci). Ostatnie były specjalnie dla mojej córci, która jest cytrynolubna- wyprodukowałam całą masę i młoda teraz co chwilę odwiedza kuchnię. Ciekawe, dlaczego....



Rano zaniosłam porcję bezików do roboty. Jedna z dziewczyn głośno stwierdziła: "Ale ohydne! Paskudne!" I pochłonęła dwie, a okruchy sypały się jej po brodzie i żakiecie... Potem usłyszałam: "A mi takie nie wychodzą", "A ja nie umiem". Też nie umiałam, ale dokładnie przeczytałam poradnik o bezach na Moich Wypiekach. Nie będę się powtarzać, więc jeśli nie czujecie się na siłach w walce z białkami, polecam stronę Dorotuś.



Składniki:
4 białka
200 g cukru
skórka starta z 2 cytryn
sok z połowy cytryny
ewentualnie pół łyżeczki esencji cytrynowej

Białka umieścić w metalowej lub szklanej misce. Ubijać mikserem na sztywno, uważając, aby nie "przebić" białej (piana się rozwarstwia i podchodzi wodą). Potem porcjami dodawać cukier, ciągle miksując, aż do momentu, kiedy masa będzie lśniąca i gęsta, a cukier ledwo wyczuwalny przy rozcieraniu palcami. Dodać sok z cytryny, skórkę i esencję, chwilę miksować.

Ubite białka umieścić w rękawie cukierniczym i wyciskać niewielkie porcje na blachę wyłożoną papierem. Ja wyciskałam sporą ilość- na zdjęciu widać, że przy cytrynie maleńkie nie są. 

Piec w piekarniku rozgrzanym do 130°C przez 20 minut, następnie obniżyć temperaturę do 70°C  i suszyć w zależności od wielkości 60-120 minut. Jeśli lubicie bezy ciągnące w środku, to krócej, jeśli suchutkie zupełnie, to dłużej. Trzeba próbować- nie ma innego wyjścia.
Smacznego!!!

Z dziećmi i dla dzieci 2014

poniedziałek, 1 września 2014

Kubuś - ciasto z soku marchwiowego

Miało być zupełnie inne ciasto, lecz niestety nastąpiła nagła zmiana planów. A skoro już stoi litr soku marchwiowego to żal nie wykorzystać. Swoimi kolorami przywodzi na myśl odchodzące już lato albo zwiastuje niedługie nadejście jesieni-jak kto woli, ale czyż nie wygląda pięknie? Przepis dostałam kiedyś od koleżanki, a ona od swojej koleżanki...... I  wszystkie nasze dzieci uwielbiają to ciasto(zajada się nawet to, która wzdryga się na widok Kubusiowego soku), więc pomyślałam, że pora je pokazać. Jeśli by wierzch polać równomiernie czekoladą smakuje jak delicje pomarańczowe, ale z racji, iż nie lubię czekolady, dość oszczędnie obsypuję wiórkami czekoladowymi. Tak czy inaczej- smakuje naprawdę dobrze.


Składniki:

125 g margaryny
3 jajka
1 szklanka mąki
0,25 szklanki cukru
1 łyżka mąki ziemniaczanej
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
2 szczypty barwnika pomarańczowego

700 ml soku pomarańczowo - marchwiowego.
200 ml śmietany 30 %
1 galaretka pomarańczowa

100 ml wody
2 budynie śmietankowe
cukier puder do smaku( ok. 2-3 łyżki)

2- 3 kostki czekolady

Sposób przygotowania:
Margarynę rozpuszczamy. Mąki przesiewamy wraz z proszkiem do pieczenia. Żółtka oddzielamy od białek. Białka ubijamy na sztywną pianę dodając cukier, następnie dodajemy po jednym żółtku. Na koniec dodajemy mąki z proszkiem do pieczenia i barwnik oraz rozpuszczoną margarynę. Masę przekładamy do kwadratowej blaszki wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy około 25 minut w temp. 160 stopni.
 Po upieczeniu odstawiamy do przestudzenia.
W jednej szklance soku rozpuszczamy budynie, resztę zagotowujemy, po czym po zagotowaniu wlewamy mieszankę soku z budyniami Tak ugotowany budyń przekładamy od razu na biszkopt.
Odstawiamy do wystygnięcia.
 W gorącej wodzie rozpuszczamy galaretkę pomarańczową, odstawiamy do przestudzenia. Schłodzoną w lodówce śmietanę ubijamy dodając cukier puder do smaku. Pod koniec ubijania, gdy będzie już sztywna dodajemy zimną galaretkę( nie stężałą). Masę przekładamy na wystudzony budyń. Całość posypujemy startą czekoladą i odstawiamy do czasu, aż zastygnie.



Z dziećmi i dla dzieci 2014

piątek, 29 sierpnia 2014

Sernik z rabarbarem i budyniem

Przymierzałam się do tego wypieku od maja. Wtedy poleciła mi go znajoma jako jej udany eksperyment cukierniczy. Agnieszka oprócz tego, że jest fotografem i robi przecudne kartki, prowadziła także bloga kulinarnego i właśnie tam znajdziecie oryginalny przepis. Wiem, że rabarbar najlepszy jest wiosną, ale... odwiedziłam działkę rodziców i ogromne liście aż się prosiły, żeby je zerwać. Eksperyment się powiódł- sernik zniknął szybciutko. Czekoladowe kruche ciasto, warstwa sera, budyń i kawałki kwaskowatego rabarbaru to zdecydowanie dobre połączenie. Jeśli jeszcze gdzieś na Waszych działkach lub w ogródkach czai się rabarbar, nie zwlekajcie! Pieczcie!!!



Składniki

Na kruche ciasto:
2 szklanki mąki
1/4 szklanki dobrego, ciemnego kakao
1/2 szklanki drobnego cukru
2 żółtka
150 g masła
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Z podanych składników zagnieść szybko ciasto. Podzielić na dwie połowy i wsadzić na 1 godzinę do zamrażarki.

1 kg rabarbaru
cukier

Rabarbar pokroić na kawałki o długości 1-2 cm. Zasypać cukrem i odstawić, aż puści sok. Odlać płyn i jeszcze raz przesypać cukrem.

3 szklanki mleka
2 budynie śmietankowe z cukrem

Zagotować 2 szklanki mleka, w trzeciej rozpuścić proszek budyniowy, wlać na gotujące się mleko. Ugotować budyń, ostudzić.

Masa serowa:
500 g twarogu sernikowego
250 g mascarpone
3 jajka
1/2 szklanki cukru
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Sery i cukier umieścić w misie miksera. Utrzeć na gładką masę, dodać maki, zmiksować. Dodać jajka i krótko zmiksować, tylko do uzyskania jednolitej masy.

Piekarnik nagrzać do temperatury 180°C.
Blaszkę o wymiarach 33 x 23 cm (lub podobną) wyłożyć papierem do pieczenia lub natłuścić i oprószyć mąką. Połowę ciasta zetrzeć na tartce o grubych oczkach, wylepić spód blaszki. Na ciasto wyłożyć masę serową, następnie połowę rabarbaru, potem budyń i resztę rabarbaru. Drugą połowę ciasta zetrzeć na wierzch.

Piec 60-70 minut. Przed podaniem porządnie schłodzić, najlepiej kilka godzin w lodówce. Smacznego!



wtorek, 26 sierpnia 2014

Koniczynki- kukurydziane bułeczki

Ładne, prawda? Spodobał mi się sposób formowania tych małych bułeczek i postanowiłam spróbować, czy smakują równie dobrze, jak wyglądają. Rodzina przyjęła wypiek wręcz entuzjastycznie, choć dochodziła 22 i niezdrowo przed samym snem objadła się ciepłymi jeszcze, uroczymi koniczynkami.  Przepis znalazłam na blogu "Rodzinka w kuchni".


Składniki: 

300 ml mleka
50 g masła
1 łyżka cukru
1 łyżeczka soli
450 g mąki tortowej
100 g mąki kukurydzianej
25 g świeżych drożdży


Masło, mleko, cukier i sól umieścić w rondelku, podgrzać i rozpuścić. Kiedy całość będzie ciepła, ale nie gorąca, wkruszyć drożdże i dokładnie wymieszać. Mąki przesiać do miski, wlać płynną mieszankę i wyrobić mikserem z hakami do ciasta drożdżowego do uzyskania gładkiej, zwartej, ale elastycznej kuli. Pozostawić pod przykryciem na godzinę do wyrastania.

Formę na muffiny wysmarować masłem i wysypać mąką kukurydzianą. Ciasto wyłożyć na stolnicę i podzielić na 12 części. Każdą z tych części podzielić na kolejne trzy i uformować kulki. Po trzy umieścić w gniazdach na muffiny i pozostawić na około 15 minut do napuszenia. 

Piekarnik nagrzać do temperatury 180°C. Bułeczki posmarować jajkiem rozkłóconym z 2 łyżkami mleka i piec 20-25 minut. Smacznego!





Z dziećmi i dla dzieci 2014

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Barm bread- chleb na zakwasie piwnym

Dawno nie piekłam żadnego nowego chleba... Produkowałam za to wypróbowany chleb na dwóch łyżkach zakwasu albo nasz ulubiony chleb żytni. Zdarzało mi się też piec chleb tostowy. Faktem jest, że praktycznie ponad połowę wakacji spędziłam poza domem, więc jestem usprawiedliwiona :) Zawsze zabierałam ze sobą swojskie bochenki, a żeby było śmieszniej do Włoch zawiozłam chleb rosyjski z ziemniakami, gdzie zrobił furorę. Ale koniec wojaży- pora brać się do roboty. Znalazłam przepis w Piekarni Tatter, który mnie zaintrygował, bo jest na zakwasie z piwa. Trochę się naszukałam odpowiedniego trunku, bo ważne jest, żeby piwo było niepasteryzowane (chodzi o trwający ciągle proces fermentacji).Straaaaaasznie długo wyrastał- jakieś 8 godzin, aż straciłam nadzieję, że coś z tego będzie. W końcu upiekłam i powiem Wam, że chleb jest super- dopisuję do listy ulubionych i polecam. Następnym razem jednak chyba "wspomogę" go drożdżami :)



Zaczyn:
250 g piwa niepasteryzowanego
50 g białej pszennej mąki chlebowej
4 łyżeczki zakwasu żytniego razowego

Piwo wlać do garnka i podgrzać do temperatury 70°C. Zdjąć z ognia i ,energicznie mieszając trzepaczką, wsypać mąkę-powstanie coś na kształt piwnego budyniu. Pozbyć się grudek i odstawić do ostygnięcia. Następnie dodać zakwas, przykryć i zostawić do fermentacji na 16 godzin. Po tym czasie zakwas będzie rzadki, na powierzchni będzie dużo małych pęcherzyków. Taka ilość zaczynu wystarczy na dwa bochenki.

Ciasto właściwe (na 1 bochenek):
150 g zaczynu
500 g mąki pszennej chlebowej
250 g wody w temperaturze pokojowej (22 stopnie)
1,5 łyżeczki soli

Wszystkie składniki umieścić w misce i wyrobić gładkie ciasto- oczywiście pomogłam sobie mikserem z końcówkami do ciasta drożdżowego. Zostawić do wyrośnięcia na 2 godziny 15 minut, w międzyczasie dwa razy złożyć ciasto (mi się to nie udało, bo ciasto wyszło zbyt lepkie-odgazowałam tylko lekko).
Po tym czasie ciasto odgazować i uformować bochenek. Umieścić w koszyku do wyrastania na około 3 godziny. Ja przełożyłam ciasto do długiej keksówki o wymiarach 30 x 11 cm.
Piekarnik rozgrzać do 260°C (mam "tylko" 250). Piec chleb z parą 10 minut. Następnie zmniejszyć temperaturę do 220°C i piec kolejne 30-35 minut. Na tą część udało mi się wyjąć bochenek z formy i piekłam na kratce. Ostudzić przed krojeniem. Smacznego!