Byłam w miejscu niezwykłym... Ci, którzy odwiedzili Wolimierz, wiedzą i rozumieją. Czas się tam zatrzymał, zegarki się nie liczą, deski skrzypią, pszczoły pracują na wielkiej lipie... Siedzi sobie człowiek w słońcu, patrzy na piękny dom przysłupowy i nic więcej do szczęścia nie potrzeba. A jak już tak posiedzi, popatrzy, powdycha, to idzie do kuchni i piecze na życzenie. Były więc pieguski z podwójnej porcji, pochłonięte w tempie błyskawicznym, a potem murzynek dla mojej kuzynki Oli. Niewiele co prawda z tego murzynka miała, bo poszła na spacer, a szarańcza rzuciła się na ciacho, ale ja tam jeszcze wrócę :)
Przepis pewnie wielu z Was zna, ja mam go z zeszytu koleżanki. Jest niezawodny, prosty i szybki. Piekłam wiele razy, bo "pasuje" do syna :) Polecam!!!
Składniki:
250 g masła lub margaryny
1 szklanka cukru
1/2 szklanki wody
4 czubate łyżki ciemnego kakao
Składniki umieścić w garnku i rozpuścić, mieszając całość, aż się połączy. Zdjąć z ognia w momencie, kiedy zacznie się gotować, przestudzić. Odlać pół szklanki na polewę.
Następnie dodać:
4 żółtka ( z białek ubić pianę)
2 szklanki mąki
1 łyżeczkę sody oczyszczonej
1 łyżeczkę proszku do pieczenia
50 ml alkoholu
Całość wymieszać. Następnie delikatnie wmieszać pianę ubitą z białek.
Piekarnik nagrzać do temperatury 180°C. Ciasto przełożyć do keksówki o długości 24-28 cm, wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 40-50 minut do tzw. "suchego patyczka". Po lekkim ostudzeniu polewamy po wierzchu polewą (najlepiej w pęknięcia ciasta).
Uwielbiam murzynka, ten wygląda świetne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.